Jeśli chcecie jakieś podsumowanie tematu, to mnie się przypomniała tutaj uniwerslana myśl:
Decyzje świadomego twórcy zwykle determinuje obrany prze niego odbiorca (a to nie zawsze ta sama osoba). Czyli zależy jak kto mierzy (cel) lub jakich ma odbiorców (z sobą samym włącznie).![]()
Dla przykładu, wyobrażamy sobie teraz odbiorców... Powiedzmy typową widownię zdjęć sportowych. Mnie od razu przychodzi do głowy obraz kibica piłki nożnej, który kupuję regularnie jakąś gazetkę drukowaną na papierze bibułowatym tylko po to, żeby zerknąć na tabelę klasyfikacji drużyn, ewentualnie dowiedzieć się o jakiś idiotycznych smaczkach z życia "gwiad futbolu". Zdjęcie tam jest tylko dlatego, żeby nie trzeba było dużo pisać na stronie a odbiorcy wydawało się, że szybko i dużo czyta... (Taką samą funkcję mają ogromne czcionki tutułów.) I od razu mówię, że co innego sportowa fotografia artystyczna (bo tu odbiorca jest już inny) ale do takiej bibuły jak przedstawiłem rzeczywiście nawet JPEG to za dużo a szybkostrzelność maszyny to właściwie jedyny środek artystyczny. Podobną "bibułę" znajdziemy również w internecie. Ale daleki jestem od kategorycznych uogólnień, bo już czuję że mi się zaraz dostanie.![]()
Inny przykład - zdjęcie na allegro: Generalnie ludzie sprzedając używane rzeczy mają więcej do ukrycia niż do zachwalania a mentalność typu "a nóż znajdę jelenia" nie buduje szacunku do odbiorcy zdjęć więc i nie pomaga w podniesieniu ich jakości. Są oczywiście tacy co rozumieją zasadę "klient nasz pan" i konieczność dogodzenia zainteresowanemu za pomocą zdjęć wielu i w miarę poprawnych. Ale tu znowu niestety zdjecia wyglądające na amatorskie wydają się być górą (a tak naczęściej wyglądają jpegi z byle małpki), gdyż odbiorca ma mieć przeświadczenie, że fotki nie są profesjonalnie manipulowane, towar nie wygląda na nich zbyt ładnie a więc pewnie foty przedstawiają rzeczywiście sprzedawany obiekt a nie reklamowego sampla.
- Taaaakie sobie dwa przykłady, żeby JPEGowcom nie było smutno. ;-)