Cenię sobie taki, a nie inny kontakt z przyrodą i mam do tego prawo. Jeżeli ktoś potrafi uraczyć się widokiem Mona Lisy w Luwrze, to tylko pracownik muzeum - z wiadomych względów. Dlatego ja wolę ominąć całe zgromadzenie i pójść 100 metrów dalej, żeby na jakimś skrawku trawy móc popodziwiać w spokoju. Jeżeli Tobie są bliższe oblegane punkty widokowe, to Twoja sprawa. Nie rozumiem tylko, po co te grubo szyte aluzje w moją stronę, jakobym strącał wzrokiem ludzi ze skał i jednocześnie miał patent na wrażliwość?