Co roku, sukcesywnie dochodziło słoików w plecaku, kiedy ciężar wraz z innymi gratami (ubrania, szminki, szpilki żony) osiągnął pułap 15 kg powiedziałem basta. Dziś na górskie eskapady (mówię o Beskidzkich szlakach) nie biorę zupełnie nic (albo we mnie pasja zamarła albo zdrowy rozsądek odżył?) i poprostu chłonę widoki całym sobą, zamiast wyszukiwać nerwowo kadrów, ba chwalę sobię to coraz bardziej!
![]()