W 1981 roku na obóz wędrowny po Beskidzie Niskim i Wyspowym, w związku z fatalnym zaopatrzeniem na tak zwanej dalekiej prowincji, targaliśmy na własnych plecach podstawowy prowiant w postaci kilkunastu puszek i słoików konserw. Namioty w tamtej epoce też nie należały do najlżejszych, bo nawet dwuosobowy, jednopowłokowy, "Mikrus Lux", miał podłogę z gumowanego płótna. Waga osobowa na dworcu w Krynicy, pokazała, że mój plecak ważył na starcie 52kg. Żeby nie było OT, Miałem w nim równiż Zenita E z Hliosem 44-2...
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Aha, tamten plecak mam do dzisiaj w szafie...