Zaręczam, że cofanie się z stałką 50mm/1.4 bardziej niż w róg pokoju było niemożliwe, kocur może potwierdzić, obyło się w naturze bez okaleczenia, pretensji specjalnych nie ma - właśnie dostała chrupki i kocha o dwa oczka bardziej ;-) kwestia decyzji: ziewanie kota na zdjęciu albo uszy.Zamieszczone przez zabol
Tak w ogóle fotografowanie mojego kota (kotki) to dla mnie dramat. Po pierwsze dość krótko fotografuje - lustrzankę Canona mam od sierpnia, wcześniej miałem kompakta cooolpixa 880 Nikona. Po drugie kot się nie rusza tylko na moich kolanach. Dla ułatwienia diagnozy problemu, przychodzi tylko do mnie na kolana, więc akcja typu kot u żony na kolanach nie wchodzi w grę. Kotka jest nieco nietypowa, wychowuje się od małego z psem, od którego przejmuje trochę nawyków etc. (pies od niej też, dość ciekawe zjawisko). Po trzecie - kot jest czarny. Ostrzenie raczej ręcznie, AF w prawie każdym obiektywie ma problem (w typowym domowym świetle - próbuje łapać na oczy, bo to najjaśniejszy i najwyraźniejszy element). Kot jest niestety ruchliwy - nie jest to kanapowiec, który leży i czeka aż przyjdziesz do niego. Jak śpi to na kolanach (moich - więc focenie mocno utrudnione). Jest w ogóle jakiś patent na fotografowanie czarnych kotów? Wyłącznie lampa? Muszę jakoś to obczaić. Teraz będę miał trochę czasu, to ją przyłapie na parapecie (ptaszki za oknem), albo na balkonie :grin: mam lampę 550 canona, może doświetlanie strobami?