odtwarzac w rytmie habanery...
p(a)ogoda masakra czyli full słońce, niestety tak mięuł złapało w Łazienkach, co robić. albo słońce jak na pustyni albo cień jak siedmiu murzynów w ciemnej sieni. wysępiony od młodocianego krzykacza (lat 5) orzeszek posłużył za przynętę w zestawie wraz z ręką*małżonki.
dwa pierwsze chyba jakoś tak w nieostrość mi poleciały - albo to kwestia otwierania w PS a nie w C1. rano pogrzebię jeszcze w pliczkach.
anyway chywa wizjer peryskopowy się zaczyna kłaniać, bo wysokość 10 centymetrów ponad chodnikami... yo... trochę*plecy bolą, człowiek nieprzygotowany na pady na ziemię... taki spacer...
a muszę wiewiórki rano odwiedzić, woreczek orzeszków i git (od gitary).
rano chyba nie przejedzone, więc chętniej przybiegną w podskokach, słońce bardziej ludzkie dla focenia no i gitara lepiej stroi od razu. to śpiewałem ja, Jarząbek.