Filtr polaryzacyjny cudów nie zrobi (uwaga - wg mnie) po dzisiejszym nocnym fotografowaniu.
Jeśli się mylę to mnie poprawcie – proszę.

Obiektyw tym razem EF 100-400mm f/4.5-5.6 L IS USM
Wszystko ze statywu.

Nad rozległym zalewem.
W żadnym wypadku nie będę robił "wstawających" oparów przed wschodem słońca, wprawdzie nie przepalimy zdjęcia, ale efekt jest FATALNY.
Wrażenie jakby całkowitego braku ostrości, JEŚLI OPARY SĄ JUŻ DOŚĆ WYSOKO, zresztą jak się snują po powierzchni wody to bez refleksów słonecznych wygląda to nijak.

Przy nawet snujących się nad powierzchnią wody oparach, mgiełkach całkowita niemożliwość uzyskania ostrego zdjęcia pływającego „upolowanego ptactwa”, przypuszczam, że bez filtra efekt byłby podobny liczyłem chyba na cud.

Sceptycznie, uczulony przez Was podchodzę do filtra.
Wybrałem zdjęcie z dzisiejszego treningu i proszę powiedzcie, czy aby już teraz za bardzo sobie nie pozwalam.
Kadr jest tu sprawą drugorzędną, powinienem znów moim zdaniem uchwycić całość drzew odbijających się w wodzie.
Zdjęcie nieznacznie, minimalnie różni się od prezentowanego „podciągniętego” lub zepsutego w C1.

Przeginam, z ustawieniami filtra czy też nie, może jednak mniej przyciemniać wodę