Jakby to kogoś interesowało, to tajemnica się wyjaśniła. Wystarczyło zajrzeć do instrukcji obsługi obiektywu... :P
Otóż Canony FD z automatyką przysłony są "głupie" i nie dopuszczają sytuacji, w której obiektyw może mieć więcej, niż jedną minimalną wartość przysłony. Jeśli szkło ma - tak jak w przypadku mojego Kirona - inną wartość dla każdego z końców zakresu ogniskowych, aparat uśrednia sobie je sobie, ustalając jedną, wspólną wartość, przypadającą "w pół drogi". Stąd zamiast 2.8 i 3.8 mam 3.5.
Krótko mówiąc, chcąc robić zdjęcia z wykorzystaniem maksymalnego otworu względnego i mieć pewność odnośnie ustawień, trzeba przysłonę nastawiać ręcznie. Ciekaw jednakże jestem, jak wygląda naświetlanie przy automatyce przysłony: czy przy nastawionym 3.5 mam dla 28mm faktycznie f=3.5, czy jednak f=2.8? A jak w przypadku 85mm? Skoro minimalna wartość przysłony, wynikająca z konstrukcji obiektywu, wynosi f=3.8, to nastawienie 3.5 oznacza, że faktycznie jest 3.8?