bertold każdy lubi co innego, mnie skośne cienie na twarzy, przypalone czoło i prawie czarna szyja nie podchodzą za bardzo i ludziom których fotografuje też raczej nie. Być może w reporterce takie efekty 'uchodzą' ale dla mnie są nie do przyjęcia.
piszesz że: "Lampa na wprost z aparatu doskonale eliminuje cienie. Czy naprawdę uważasz, że o to chodzi?"
to zależy, ale jeśli w pomieszczeniu jest górne światło (będące głównym oświetleniem sceny) i te cienie już pod oczami są, to przyświecenie ocieploną lampą przez mały softbox na wprost, z korekcją -3 daje, jak dla mnie b. dobre efekty - nie wypłaszcza wypalając cienie, ale nie są już one tak ostre i twarze nie wyglądają jak po 'mocno męczącej' nocy.
Przemku kieruje mną tylko to, że denerwuje mnie zjawisko 'owczego pędu' i tego, że często ludzie zaczynający pracować z lampą bezmyślnie walą pionowo w sufit (bo tak robią 'pro' w telewizji fotografujący p.Leppera), gdzie często flash na aparacie to 80% albo i więciej światła tworzącego obraz. Ja, błyskanie w sufit stosuje w zasadzie tylko w jednej sytuacji : bardzo duża sala z wysokim sufitem gdzie dało by się robić bez lampy, ale dzięki walnięciu w sufit 'z tyłu coś się dzieje' i choć troche niweluje się zjawisko ciemnicy.
Myszoor piszesz: "spróbuj (najlepiej z białym sufitem) to zrozumiesz - na razie to lekkie pitolenie kogoś kto nie zna tej metody a próbuje napisać coś mądrego ..."
Troche to przykre, że tak mnie oceniasz, ale być może masz więcej niż ja (12 lat) doświadczenia z błyskaniem... sorry mistrzu.
Zapewniam Cię, że kiedyś próbowałem i powiem więcej, często stawiam jakiegoś 'hensela' w rogu, żeby świecił w sufit i rozświetlał pomieszczenie, czasem rozstawiam dwa, ale nie używam ich jako głównego światła oświetlającego fotografowane osoby.