Z gory przepraszam za brak polskich liter (nie mam w pracy)
Mam pytanie/problem ,raczej natury prawnej. kupilem canona 30d 2 dni temu w jessopsie w UK (mieszkam tu). Mil to byc zestaw z kitem 18-55. Pudelko ktore dostalem w sklepie bylo otwarte, zapytalem sprzedawcy czemu tak jest. Powiedzial ze sprawdzali czy wszystko ok (generalnie raczej sciemnial, pewnie apart lezal na wystawie bo ma na liczniku 3500 fotek , albo ja karte zle sformatowalem) generalnie odnioslbym go i zapytal czemu tak jest, ale pan sprawial wrazenie raczj niedoinformowanego (rownie dobrze moglby sprzedawac ziemniaki na straganie - o czym bedzie dalej..). Otoz pan okazal sie strasznym ignorantem i kiedy otwieralem pudelko w domu spotkala mnie mila niespodzianka. Nie bylo 18-55 tylko 17-85 IS USM. Mialem pewne moralne rozterki , czy nie powinienem odniesc sprzetu do sklepu, bo w sumie dosc drogi obiektyw. Dzis rano telefon od sprzedawcy rozwial watpliwosci, pan powiedzial (w raczej arogancki sposob) ze dostalem zly (i tu podkreslam) APARAT (klamie) i ze mam przyniesc do sklepu a oni wymienia. Rozzloscil mnie tym na maxsa (podejsciem do klijenta). Teraz moje pytanie , czy pan sprzedawca moze wymagac odemnie czegos takiego , czy jest to raczej przejaw mojej dobrej woli , zeby oddac im ten obiektyw. Generalnie jestem osoba uczciwa i gdybym zostal potraktowany jakos normalnie to nie zastanawialbym sie nad tym tylko zaniosl obiektyw do sklepu. Ale pan pewnie pomyslal ze skoro mam inny akcent i musze go poprosic zeby wybelkotal jeszcze raz to co tam sobie powiedzial pod nosem, to moze mnie traktowac jak gorszego. Mam ochote ukarac pana sprzedawce, dlatego postanowilem ze nie oddam im obiektywu. (Mam nadzieje ze bedzie musial za niego zaplacic)
Czy sklep moze domagac sie odemnie zwrotu wydanego towaru jezeli blad lezy po stronie sklepu....???