Ja zacząłem focić dzięki mojej dawnej dziewczynie. Kupiliśmy sobie takiego lepszego kompakta i między czasie jeszcze był mniej więcej taki dialog:
Ona: W ogóle nie dostrzegasz piękna jakie nas otacza!
Ja: Co?! Ja nie dostrzegam piękna? To zobaczymy kto zacznie robić lepsze zdjęcia!
No i zacząłem czytać, uczyć się wszystkiego od podstaw i robić lepsze zdjęcia od NiejPotem się rozstaliśmy, ona zabrała aparat, a ja kupiłem sobie 300D, żeby móc się rozwijać, bo bardzo mi sie spodobało. Cały czas czytałem, kombinowałem, uczyłem się i co najważniejsze - robiłem zdjęcia! Później aparat mi ukradli, ale wielka miłość została. Po paru miesiącach kupiłem 400D i szkła, żeby nie być ograniczonym technicznie. Wiedziałem już czego mi trzeba, ale też co to jest przysłona i druga kurtyna migawki, a także balans bieli. Po jakimś czasie zaczęła z tego płynąć jakaś drobna kasa, dzięki której starczyło choćby na 50 f1.4 i 580EX II. No i mam też teraz w zasięgu takie zabawki jak choćby 1D Mk II N, coś o czy jeszcze rok temu marzyłem, ale przede wszystkim perspektywy całkowitego utrzymywania się z focenia. Wszystko do czego doszedłem zawdzięczam tylko sobie, bo w mojej rodzinie nikt nigdy nie był fotografem, nikt nigdy nie robił zdjęć czymś więcej niż małpką. Jeszcze bardzo długa droga przede mną, ale ogólnie wszystko idzie w dobrą stronę. Wielki wpływ na to, że teraz robie zdjęcia miało też to, że moje poprzednie wielkie marzenie jakim była Straż Pożarna niestety z powodu kategorii D musiała zostać odstawiona na bok. A jak trzeba było przestać marzyć o dużych czerwonych wozach, padło na aparat. I tak mnie trzyma już parę lat i to dość mocno i jak na razie nie zanosi się na to, że coś się zmieni.