u mnie podobnie do wojkij'a pojawil sie nagly przyplyw gotowki i pomimo tego ze planowalem ta gotowke na co innego to poszlo na pierwszy aparat. wczesniej to tylko ogladalem a zadnego aparatu tak na dobra sprawe nie mialem w rekach (pomijajac imprezowanie i cyfrowe malpki znajomych oraz typowo polskie podejscie "co... ja nie zrobie??").
wybor padl na 400D bo.... kolega z pracy doradzil, przyszlo pudelko, rozpakowuje z radoscia porownywalna do radosci dziecka ktory dostal super zabawke i pojawily sie schody bo... jak tym robic zdjecia?? to akurat na poczatku spowodowalo lawinowe zasysanie wiedzy z roznych zrodel (zdarzylo sie ze uwierzylem reklamie, na szczescie szybko przeszlo). jak to typowy facet jak juz jest zabawka to trzeba do niej gadzety, zrobilem wiec wyprawe do najbliższgo sklepu "foto" i nastepnego dnia bylem na weselu przyjaciela i wystrzelalem jak glupi 1000 fotek, zarabiajac przy okazji reprymende od pani fotograf ze jej flash'em wbudowanym strzelam w obiektyw (pozniej oczywiscie dostalem kilka rad i informacji, co zaskutkowalo 200oma ostatnimi zdjeciami zrobionymina trybie Av a nie na zielonej trawce)
nowa pasja trwa do dzisiaj i coraz bardziej sie rozwija, uzasadniajac kazda prosbe o podwyzke w pracy 8)
ps. jakosciowo tez sie poprawilo, i z dzisiejszym bagazem wiedzy to 1000 zdjec ktore cyknalem dzien po kupnie aparatu uznalbym za nienadajace sie nawet na wycieraczkeale trzymam je bo opisuja niezapomniane chwile poczatki fotografi