Dwa lata temu cała rozpierducha spowodowana była nielegalnością marszu. W sumie trudno się dziwić - jako włodarz miasta też nie wydałbym zgody na manifestację (grożącą zamienieniem się w regularną bitwę) w takim miejscu jak Półwiejska. Potencjalne straty ekonomiczne były nieakceptowalne.

Rok temu z kolei policji były ogromne ilości, i zajmowali się ochroną legalnej demonstracji. W związku z tym był względny spokój.

Obawiam się jednak, że w tym roku, w związku z co raz łatwiejszym dostępem do przyzwoitego sprzętu foto, amatorów reporterki ulicznej będzie jeszcze więcej. Mam nadzieję, że swoją liczebnością nie przewyższą maszerujących

Zastanawia mnie jeszcze kwestia kontrmanifestacji. Jak miniony rok, w którym władza intensywnie dorzucała do narodowo-patriotycznego pieca wpłynie na liczebność i zaciekłość przeciwników. To w sumie całkiem ciekawy temat na szerszą analizę socjologiczną