Znikad. To jest moja ocena oparta o czyste news. Nie o zadne
propagandowe opinie nikogo. News to jest np. to, co
powiedzial premier. A nie, ze ktos napisal, ze nie lubi premiera.
Nie bagatelizowalbym radia maryja. To nie niszowe radio.
Mialo decydujacy wplyw na wyniki wyborow, non-stop pojawiaja sie tam
przedstawiciele rzadu a na imieniny szefa zwallili sie poslowie
i ministrowie. Czy to niszowe radio?
A co do sily, (albo slabosci wolnych) mediow. Tu jest ciekawa analiza, jak latwo zmienic historie.
http://wiadomosci.onet.pl/1379101,720,kioskart.html
Pytam znajomych, czy jeszcze pamiętają sprawę dziadka Donalda Tuska. Oczywiście. To o co poszło? Wiadomo. Że dziadek był w Wehrmachcie i że to nieładnie wyciągać wnukowi grzechy dziadka, bo wnuk temu niewinny. A był? Był, takie czasy. Czyli Jacek Kurski ujawnił prawdę? No tak, ale nie powinien.
O tym, że Jacek Kurski nie ujawnił żadnej prawdy, bo powiedział dziennikarzowi, iż dziadek Tuska poszedł do Wehr- machtu dobrowolnie, choć w rzeczywistości został do niego przymusowo wcielony i szybko z tego Wehrmachtu uciekł do polskiego wojska na Zachodzie, mało kto pamięta. Słówko "dobrowolnie" znikło. My, dziennikarze, pozwoliliśmy, by znikło. Albo milcząc, albo nie dość zdecydowanie protestując. Nie dopilnowaliśmy, żeby nie znikło. Biję się w piersi, także swoje.
Dziennikarze w wojnie z agitatorami przegrywali od początku naszej wolności. Pozwolili wmówić ludziom, że Mazowiecki wymyślił grubą kreskę, choć jej nie wymyślił i w swoim exposé oświadczył: "Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy... Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego załamania". Mazowiecki nigdy nie powiedział, że chce darować komukolwiek jakieś winy i przewiny i że nie trzeba sądzić za zbrodnie.
My, dziennikarze, pozwoliliśmy wmówić ludziom, że w Magdalence podczas okrągłego stołu doszło do tajnego porozumienia między stroną rządową a solidarnościową. Wmawiać zaczęli Krzysztof Wyszkowski i Krzysztof Czabański z Porozumienia Centrum. Jarosław Kaczyński przyciskany przeze mnie, jak było naprawdę, powiedział w 1994 roku: "Ja wiem, że żadnych tajnych porozumień w Magdalence nie było. Ja do Magdalenki nie jeździłem, ale mój brat Leszek jeździł, uczestniczył we wszystkich posiedzeniach, mówił, że nic nie było, i ja mu wierzę".