Problem polega na tym, że nie da się tego rozpatrywać w oderwaniu od przysłowiowego trzymania za mordę "ciemnej masy" Kurskiego. Jak Wam nagle przed Sejm wyskoczy nie sto tysięcy ale milion emerytów to będzie wybór:
- strzelać/pałować (i zaraz potem wprowadzić dyktaturę/stan wojenny, bo w innym przypadku... życzę powodzenia w następnych wyborach
) - zignorować (i spieprzać rządowym helikopterem na Kanary, skąd będzie można oglądać rewolucję w TV)
- albo pęknąć (i cała genialna koncepcja pójdzie sobie w p**du).
I, odpowiadając na pytanie, jakie ktoś pewnie zaraz zada, jaki jest
mój pomysł na ten cały burdel: Niestety nie mam koncepcji