Każdy będzie miał w tej sprawie punkt widzenia wypaczony własnymi doświadczeniami;-)
Moja Żona po 20 godzinach od rozpoczęcia porodu naturalnego i braku jakiegokolwiek jego postępu pomimo pompowania w Nią hektolitrów oksytocyny (powodującej cholernie bolesne i częste niż normalnie skurcze), została wreszcie ostatecznie zaszczycona skierowaniem na oddział operacyjny i cesarkę. Mieliśmy to szczęście, że na samym początku porodu odeszły wody i cała akcja wg obowiązujących procedur powinna się zakończyć nie później niż 24h po odejściu wód. W przeciwnym wypadku poród mógłby trwać 2 i 3 doby i wszyscy byliby bardzo szczęśliwi, że odbywa się drogami "natury" ("naturalna" maksymalna dawka oksytocyny) i że rodząca jest bombardowana bez przerwy dawką bólu niewspółmierną w czasie do rzeczywiście naturalnego porodu. Dodam, ze w przypadku braku postępu w porodzie nie wchodzi w rachubę zastosowanie np Znieczulenia Zewnątrzoponowego ponieważ osłabia ono skurcze. Cesarka została ostatecznie przeprowadzona szybko i sprawnie. Żona dochodziła do pełni sił po zabiegu o wiele szybciej niż koleżanki które Rodziły w tym samym dniu naturalnie. Większość z nich odczuwała dolegliwości związane z naturalnym porodem jeszcze kilka miesięcy po fakcie. Moja Żona po 2 tygodniach była już całkowicie sprawna i twierdziła, że sam zabieg i kilka dni po zabiegu to było "sanatorium" w porównaniu do tych 20 godzin spędzonych na przygotowaniu do naturalnego porodu.
Ja rozumiem, że rządzący i NFZ jak najbardziej jest zainteresowany spadkiem cesarskich cięć - jest to zabieg o wiele droższy, angażujący większa ilość personelu medycznego. Ale sianie propagandy, że jest to operacja niebezpieczna np. dla dziecka wydaje mi sie trochę naciągane. Jeżeli rodząca jest przygotowana w pierwszym etapie porodu w podobny sposób jak rodzaca naturalnie (czyli przeczekanie pierwszego etapu porodu ) - szok dla noworodka nagle wyjętego wyciągniętego na świat zewnętrzny jest minimalizowany (przynajmniej tak nam mówiono w szkole rodzenia). Jeżlei chodzi o niebezpieczeństwo dla matki to każdy zabieg medyczny czy nawet przyjęcie w określonej sytuacji leku np. na grypę może być niebezpieczne i spowodować zagrożenie życia. Kobiety umierają także w wyniku powikłań po porodach naturalnych.
Wspomnę też o patologiach (przypadek mojego kolegi) - kiedy to przy przedwczesnej akcji porodowej (8miesiąc) lekarze potraktowali sprawę rutynowo i forsowali za wszelką cenę rozwiązanie siłami natury pomimo że rodzice wręcz błagali o cesarskie cięcie. Skończyło sie podduszeniem i porażeniem mózgowym.
Nie chciałbym forsować tezy, że cesarka to rozwiązanie idealne. Wiadomo, że najlepiej jest kiedy wszystko toczy się naturalnym rytmem. Niemniej w przypadku jakichkolwiek komplikacji i braku przeciwwskazań medycznych dla operacji rodzice powinni mieć moim zdaniem możliwość wyboru. Proponuję ponadto mały wywiad w kręgu znajomych lekarek-matek jakie rozwiązanie miało miejsce w przypadku ich porodów
Edit:
Zapomniałem o najważniejszym. Rozwiązanie proponowane przez rządzących jest IMO całkowicie idiotyczne i niebezpieczne bez względu na wyższość/niższość rozwiązania naturalnego czy cesarskiego cięcia.Ogranicza wybór metody nie tyle pacjentom co lekarzom. W przypadku wprowadzenia tego w życie każdy ordynator będzie zwlekał nawet w uzasadnionych przypadkach z decyzją o cesarskim cięciu do ostatniej chwili. Każdy taki zabieg to wymierna strata dla szpitala.