Bajki, nie bajki, mnie przepytywali jak wracalem ze Szwajcarii.
Dwa lata temu, na cle. Na starym lotnisku (Chopina, podobno juz otwarli nowe), zaraz przed wyjsciem, byl pokoik (bez drzwi), w drzwiach stala jakas kobieta i widocznie ja albo moja zona Japonka sie nie spodobalismy (pewnie wygladalismy na przemytnikow aparatow fotograficznych)
Ciekawe czy szukali czegos specjalnego, czy po prostu chcieli sie przyczepic, a rozmowa wygladala mniej wiecej tak:
(po otwarciu walizki)
- Co jest w tej torbie?
- Czekolada.
- A w tej?
- Czekolada
- A tutaj?
- Rzeczy do prania.
- A co ma pan w tej torbie (fotograficznej)?
- Aparat fotograficzny.
- Prosze wyjac. Gdzie Pan go kupil?
- W Polsce
- Naprawde?
- Tak
- No dobrze, dziekuje.
Na szczescie aparat wygladal na uzywany. Jakby wygladal jak nowy to musialbym udowadniac ze nie jestem wielbladem (tzn. ze go naprawde kupilem).
Czyli z autopsji wiem, ze sprawdzaja (sprawdzali?).