Fotografuję więcej lat niż niektórzy z forumowiczów sobie liczą. Przerobiłem, gruntownie fotografię (i ciemnię) analogową od aparatu DRUH, przez Certo, Zenita E (bez popychacza przysłony), po Canony mf i af, oraz manualne Olympusy. W tej chwili fotografuję Canonem 350, mam trzy obiektywy średniej klasy, z których jestem w miarę zadowolony. Jednak jakiś "inny Szatan" podkusił mnie, by spróbować pobawić się systemem M42 wpiętym w w 350-tkę. Przyznam, że nie za bardzo mi się chciało zaczynać tę zabawę, ale ciekawość była silniejsza. Kupiłem "wypasioną" (ponoć japońską) redukcję, założyłem "szeroki" kąt (Pentacon 29/2,8 ) i... Rezultaty były dość przerażające. Słaba ostrość, "odsaturowane" kolorki, zero kontrastu. Od razu przypomniały mi się dawne czasy... Wykonałem wiele prób, wszystkie wypadły kiepsko (przy tych zdjęciach kit Canona wydaje się super-elką); wiem, może to wina akurat tego obiektywu (rozrzut wykonania "tamtej" optyki był spory), ale to wystarczy, by się zniechęcić. Ponoć lepsze są 50-tki (np. Zeissa), ale ja akurat mam 50-tkę Canona, więc ta ogniskowa nie jest mi potrzebna. Można kupować tanie obiektywy radzieckie i testować, testować... w nieskończoność. W sumie cała zabawa jak dla mnie jest bez sensu (wiem, że wielu z Was jest innego zdania), zaś aby osiągnąć rezultaty zbliżone do dzisiejszych obiektywów trzeba by stosować markowe szkła, które kosztują bardzo dużo, często przewyższają cenę np. Sigmy lub Tamrona. I Koło się zamyka... Na pewno jest to dobra zabawa dla wiecznie testujących, i narzekająych. Cóż, czasem łatwiej testować niż fotografować.

Pozdrowienia,

I.