W Liptowskim mikulaszu byłem. Tylko co to jest ta hayabuska?
Przyłączam się do tomu wypowiedzi markab (jak to mam odmienić gramatycznie???). W przewodniku było napisane: nie jeździć w nocy po Rumunii, uważać na światłach - potrafią koła odkręcić. Rumunia mnie tak powitała, że na przejściu w Silistrze musiałem cofać się około 100km w stronę Konstancji aby wskoczyć na jedyną frogę do Bukaresztu - autostradę z Konstancji. Przez większość tego obiazdu nie było asfaltu. Tłuzceń, kocie łby i puzzle z czegoś co kiedyś było asfaltem. Niewiele brakowało, a osła potrąciłbym. Stał nieoświetlony na środku drogi. Kutas jeden...
Początkowo myślałem, że Rumunia będzie jednym wielkim koszmarem. Patrząc przez pryzmat czasu, uważam, że o Rumunii, jak i o Bułgarii, krążą nieprawdziwe stereotypy.
Nie mówię, że to raj na ziemi, ale myślę, że większe szanse masz na utratę dobytku/zębów w Londynie, w Sosnowcu czy Katowicach niż na Bałkanach.
Współcześni Bułgarzy/ Rumuni wiedzą jaki jest powszechnie obowiązujący stereotyp o nich. Starają się walczyć z tym. Uważam. że są szalenie mili i uprzejmi, zwłaszcza gdy opanuje się w ich języku kilka słów. Wtedy jedzą z ręki. Choć aparatu czy nawet ręcznika bez opieki niezostawiłbym, Swój rozum mam.