Chciałbym dodać jedną rzecz. Mój ojciec (co w pewnym stopniu i mi się udzieliło) pasjonuje się końmi, mieliśmy nawet do niedawna własnego. No ale ojciec swój 'szczyt formy' przeżywał na studiach i mamy w domu mnóstwo zdjęć z tego okresu. Oczywiście jeszcze nikt wtedy nawet sobie nie śnił o AF a zdjęcia są rewelacyjne. Są również zdjęcia podczas skoków, nad przeszkodą. Nie jestem w stanie w tym momencie powiedzieć czym były robione, ale można się domyślać, że jakieś 30 lat temu dużych możliwości sprzętowych nie było. Były natomiast chęci i dążenie do wiedzy, doskonałości, o którym w czasach DSLR się trochę zapomina. I nie mówię tu o autorce postu, nie mam zamiaru nikogo urazić. I 10 fps niczego nie załatwi, można zrobić zdjęcie konia w locie nawet aparatem z manualnym przewijaniem i osiągnąć lepsze efekty.

Wiem, wiem, ktoś już pisał, że można i kamerą otworkową, ale po co się męczyć... Chodzi mi tylko o to, żeby fotografować świadomie, a nie seriami, jak Terminator z minigun'a. Oczywiście, nie uchwyci się KAŻDEJ chwili, każdego napięcia mięśni itp. Ale chyba nie o to chodzi w fotografii, prawda? Po to mamy nieruchomy obraz, żeby wystarczyło jedno ujęcie, ale takie, które coś sobą przedstawia. A jeśli to jest zbyt mało, to (proszę wybaczyć złośliwość) tak jak powiedział Snow: można kupić kamerę HDTV i nie straćić żadnej chwili...

Eh, troche przydługie smęty wyszły, ale trudno. Zaznaczam, że zawarte tu wypociny to moje własne, subiektywne podejście do fotografii i absolutnie nie chcę nikogo obrażać i przekonywać do tego...