Wątek zaczął się od pytania "jak zacząć współpracę z lokalną prasą?". Odpowiedź - moim zdaniem - jest oczywista. Tak jak z każdą inną. Oferując zdjęcia, najlepsze jakie (zdaniem i okiem fotografującego) można było zrobić. Przynosząc, posyłając mailem lub wciskając do ręki znajomym żuralistom. Coś w tym rodzaju napisałem juz odpowiadając mungo. Oczywiście ogromną rolę w całym kompleksie przyczyn, dla których ktoś zostaje zauważony i staje się fotoreporterem (gazeta albo gazety, agencja albo agencje biorą jego fotografie) odgrywa przypadek i różne zbiegi okoliczności. To, gdzie się mieszka, kogo akurat się zna, na ile bez zgubnej nachalności potrafi lansować samego siebie i wiele innych. Jest tylko jeden warunek nieodzowny: zdjęcia muszą być dobre i wypełniać kryteria wymagane w przypadku "zdjęć prasowych". To definicja bez jakichkolwiek właściwie parametrów, ale fachowcy takie foty rozróżniają natychmiast. Mówiąc najogólniej chodzi o to, by zdjęcie, dobe oczywiście, podobnie jak informacja pisana, jakoś tam odpowiadało na pytania: co, gdzie, kiedy, jak i dla czego? A jeśli nie na wszystkie, to dobitnie. Zaczynającym radzę, by robili tak, jak by fota miała się ukazać na okładce na ten przykład Newsweeka, a nie w lokalnej gazetce. Po co ograniczać ambicje?
A co do drugiej części (co się jakoś tak rozwinęła) wątku: "czemu jest tak jak jest?" sądzę, że swoisty upadek poziomu fotografii prasowej zaczął się wówczas, gdy fotoreporterzy wyszli z ciemni. Czyli wtedy, gdy nastała cyfra. Przedtem taki mandaryn coś tam robił po ciemku w zamkniętym pokoju, nikt nie wiedział co i wychodził dumnie z papierkiem. Zazwyczaj się spóźniał i kosztował kupę pieniędzy. I nagle się okazało że wystarczy nacisnąć guzik. Czyli fotografować może każdy, piszący dziennikarze też. Ta euforia trwa do dziś. I to nie tylko w gazetach lokalnych w miastach >50 000. Bywa i tak, że piszącym kupuje się 70s (co go i tak nie potrafią obsłuzyć i wykorzystać i wpadają w neurozę bo pilnując tego co muszą opisać zajmują się także zdjęciami), a fotoreporterzy (będący de facto stringerami i prywatnymi przedsiębiorcami) wypruwają sobie flaki na ZUS zakupy sprzętu. Owa (chwalona prze księgowych) euforia Bogu dzięki trochę przygasa (wyścig szczurów to wymusza). A przy okazji: jak pójdę do kiosku i sobie kupię długopis, to będę pisarzem?
Ostatnio edytowane przez rolaj ; 21-06-2007 o 23:45
chyba w drugiej części rolaj dramatyzujesz. nie nastaną czasy kiedy zawodowy fotograf nie będzie potrzebny. wiadomo że będzie miał mniej roboty w redakcji ale ten czas może przeznaczyć choćby na chałturzenie czyli wesela. zresztą wszystkim rządzi prawo biznesu. ja robię teraz foty dla polskiego radia za niezbyt dużą kasę - nie opłacała by mi się taka stawka, gdyby nie to, że zarabiam na swoje rachunki, ZUS, czy jedzenie a zajmuje mi to tylko kilka dni w miesiącu a pozostałe przeznaczam na inne działalności foto. trzeba być elastycznym
czy jak kupisz długopis to będziesz pisarzem? - teoretycznie tak![]()
Nie dramatyzuję, nie napisałem nigdzie, że zawodowy fotograf - fotoreporter, o tym dyskutujemy? - przestanie byc potrzebny. Twierdzę tylko, że znaleźliśmy się w okresie kiedy fotografia (prasowa też) przez swą pozorną łatwość (obsługi aparatu) przestała być szanowana. To - moim zdaniem - mija z wolna. Trwało długo, ale się okazało, że odbija się fatalnie jakości gazet a w konsekwencji na nakładach, sprzedaży i ilości reklam. A co do reszty: oczywiście, że też "robię bokami" których to Tobie i sobie dużo życzę![]()
Dobra, dobra szanowni koledzy. Interesuje mnie też jak powinna wyglądać wiadomość mailowa przesłana do redakcji Super Expressu, Nowin czy też innej gazety? Niebawem odbywa się u mnie w mieście ciekawe wydarzenie i mógłbym dla którejś z gazet zrobić kilka(naście) dobrych zdjęć. Ale interesuje mnie jak powienien wyglądać wiadomość itp.