Ale są głupie odpowiedzi i powyższa taka właśnie była.
franker: Byłeś wczesniej, ciekawe o ile sekund...
Ale są głupie odpowiedzi i powyższa taka właśnie była.
franker: Byłeś wczesniej, ciekawe o ile sekund...
Ostatnio edytowane przez canis_lupus ; 22-07-2007 o 00:03
Nikt nie rozumie onanistow sprzetowych
Przeciez to ogromna roznica miedzy fotografem na Twoim slubie z 5D albo jakims markiem, sliczna eleczka 2.8 i 580'tka zamiast jakiegos wstretnego nikoniarza z szumoza "de" cos tam, ktory bedzie blyskal jakas sabina po oczach![]()
...
No ja to tak na mysli zoomik mialem, zeby zdjecia robil a nie kombinowal ktore szklo przypiacChoc taki z f/1.2 jeszcze lepiej
No ale to juz zaleznie od upodobania do nieostrosci.
Problem polega na tym, ze nie kazdy klient jest niekumaty...
Kto by sie jak nie upieral... Zdolnosci artystyczne to jedno, portfolio swoja droga, ale niezaleznie od tego i co fotograf potrafi, 5D z 85 f/1.2 stoi bezapelacyjnie wyzej i daje wieksze mozliwosci na slubie jak 20D z 50 f/1.8 II. Imho twierdzenie "aparat sie nie liczy" troche sie w/g mnie z prawda mija.
Taki fachowiec, ktory zainwestowal w marki, piatki i worek szkiel (najlepiej stalek o ogromnych soczewkach), na slub bierze trzy body, cztery lampy i asystenta to calkiem innej klasy profesjonalista w porownaniu do jakiegos osobnika z 20D, kitem i 50'tka f/1.8 mkII, ktoremu w kazdej chwili moze cos pasc i na zapas ma A530 pozyczone od kolegi.
Nawet jesli ten drugi lepiej kadruje, udalo mu sie ze dwa razy strzelic pare fajnych klatek w jasnym kosciele do tego jego folio, albo siedzial dwa tygodnie w szopie malunki robiac nadal ma mniejsze mozliwosci jak ten pierwszy.
Papier duzo przyjmie i nikt nie jest w stanie powiedziec jaka droge przebyly zdjecia do portfolio, ktore wlasnie oglada. Jesli ktos robil tych slubow duzo to nawet majac najgorszy plastikowy amatorski korpus z duza szumoza i kopiac 99% zdjec z powodu czysto sprzetowej strony mial szanse wybrac z paru imprez udane fotki gdzie bylo widno i ladnie wyszlo. Mozna album zapelnic, nawet spory.
A ogladajac starannie dobrane, wyszopowane, wypicowane klatki z wielu wielu imprez klient nie ma zadnej gwarancji, ze na jego slubie dostanie cos na porownywalnym poziomie a nie tylko jedno dobre i kupe gniotow. Reklama klamie, i wielu ludzi to wie.
Jesli nie mozna polegac na samym portfolio (tu na forum juz byla afera kradzionych fot do folio) to trzeba dobrac sobie inne parametry. Chyba lepiej przekalkulowac podejscie fotografa do zawodu poprzez sprzet jaki posiada niz reklame ciotki, ktora pojecia o niczym nie ma a zdjecia sie jej podobaly bo wujka zlapano jak wywija na srodku mocno wstawiony
Onanistow duzo nie ma, ale jak sie juz trafi to warto takiego zrozumiec... Mnie swiadomosc ze mi zdjecia ktos robi w tak waznym momencie D200 popsula by cala imprezeNiezaleznie, od talentu i efektow jakie ktos potrafi za pomoca tego czegos uzyskac.
Rozumiem obawy fotografow o sprzet i wiem o powszechnym zlodziejstwie jakie panuje dookola. Pewnie niedlugo ktos wpadnie na odpowiedni sposob zabezpieczenia sie przed takimi wypadkami. Ale nie wolno zainteresowania klienta zawsze traktowac jako zlych zamiarow nie do konca prawdziwym tekstem "sprzet sie nie liczy".
Nikt nie pojdzie do dentysty robiacego zeby kombinerkami z obi (choc pewnie da sie takimi wyrwac niektore zeby rownie dobrze) i podobnie jest w przypadku fotografow.
Tutaj wychodza chyba zalety modelu amerykanskiego. Asystent, ktory moze nieco luzniej podejsc do fotografii skupiajac sie w zamian na pilnowaniu sprzetu i obserwacjach gosci to dobra rzecz. To zwieksza oczywiscie koszty, ale inwestujac w sprzet tak czy siak zwiekszamy ceny za jakie pracujemy. Znalezc praktykanta, ktory popracuje za niewygorowana stawke chyba nie bedzie tak trudno
Naciagacze sa po obu stronach.
Takich, ktorzy przychodza tutaj na forum "jutro robie slub, moze mi ktos powiedziec jak ustawic aparat? mam 350D z kitem" jest pewnie rownie duzo jak upierdliwych klientow, ktorzy chca wiedziec czym kto fotografuje. Trzeba sie jakos bronic przed takimi. Klient ponosi czesto wieksze ryzyko finansowe skopanej roboty jak fotograf. Calej imprezy sie powtorzyc nie da juz tak tanio. Fotograf znalezc "ochroniarza" (czy kilku), ktory bedzie pilnowal jego i torby moze za paredziesiat czy set zlotych, a koszty moze spokojnie doliczyc do rachunku. Wesele to grube tysiace i jest niepowtarzalne. Jesli dalo by sie kupic foty nowe foty z wesela tak latwo jak nowy aparat nie bylo by problemu.
...
czy mi się wydaje, czy pierwszy post z tego wątku został zamieszczony przez fotokurier ?
Też mam wrażenie, że już gdzieś coś podobnego słyszałem/czytałem, ale myślałem, że to deja vuJednak tak jakoś... jakby za bardzo słowo w słowo identycznie.