Dodam jeszcze coś w temacie "jak zacząć"
Jeśli ktoś chce zacząć od 0, ma to być jedyne źródło utrzymania i nie miał faktycznie nigdy zleceń i nie ma w zanadrzu choćby takich z polecenia to szkoda nerwów i straconego czasu. Jeśli zakładamy tylko i wyłącznie śluby to nie możemy liczyć że choćby przez cały rok nałapiemy tyle zleceń że wystarczy na chleb. A podatki trzeba płacić.
Polecam naprawdę przyłożyć się do swojego bisnesplanu i zrobić rachunek sumienia, zwłaszcza jeśli mamy ochotę na dotację. To łakomy kąsek i bardzo łatwy, do PUPu możemy zrobić taki fajny biznesplan, że bez mrugnięcia dostaniemy kasę. Ale miejmy świadomość, że sprzęt fotograficzny to jest tylko sprzęt. A my musimy znaleźć klientów i to sporo, co najmniej 2 miesięcznie. Czy każdego na to stać? Ja osobiście widzę, że wszyscy w wątkach ślubno sprzętowych planują cały budżet wydać na sprzęt, a gdzie choćby reklama? Strona internetowa nie jest reklamą, jest jedynie wizytówką, na którą można wysłać klienta, no chyba że mamy wypozycjonowaną stronę, ale to dopiero jest dużo pracy i pieniędzy, tym bardziej, że jest duże ciśnienie w googlach na frazy fotograf ślubny.
No tak, ale reklama też musi być przemyślana i z niej mamy tylko mały procent zleceń - przynajmniej na początku. Zwłaszcza jak mamy nieduży budżet na nią. Najwięcej zleceń otrzymuje się z tzw poczty pantoflowej, ale na to pracuje się długo.
Żeby nie być gołosłownym to opiszę 2 przypadki, o których słyszałem bo znajomy pracuje w reklamie i rozmawia z bardzo wieloma klientami z różnych branż.
1. Fotograf z długim stażem (taki po naszemu "fotoziutek) ze średnimi cenami, po prostu utrzymuje się od dawien dawna z fotografii głównie ślubnej. Zadzwonili do niego z panoramyfirm. Nakręcił się na reklamę na okładce któregoś wydania w ramkach itd itp, za jedyne 3000zł. Zresztą ci co zakładają firmę zobaczą jakie jest ciśnienie przedstawicieli z pf na nowo powstałe firmy i jak bajerują. Tak więc, nasz fotograf miał nadzieję, że nagromadzą się klienci po takiej kampanii reklamowej. Ico? I nic. Przez cały rok jeden klient. Śmieją się jego znajomi i on sam się z tego śmieje, bo co mu zostało? Teraz już wie że nie tędy droga.
2. Fotograf dopiero zaczynający na przeciętnym poziomie, acz nie lubiący kiczu i angażujący się w soją pracę. Pomysł miał niezły, przebojem wbić się w rynek w swojej niedużej miejscowości. Wynajął lokal na rynku, walnął sporą reklamę, żeby wszyscy widzieli, zainwestował w to i tamto... Szczegóły dalsze są nieistotne, bo nie wytrzymał więcej niż roku i teraz musi długi spłacać - na szczęście znalazł nową pracę (w innej branży) i odrabia to co wydał nadprogramowo.
A i jeszcze może kolejny przypadek, tym razem "jak to się robi":
3. Fotograf z tradycjami, od wielu lat w branży, nie tylko fotografia bo i też video. Działa nie tylko w mieście ale i w rejonie. Znają go wszyscy. Firmę rozbujał już dawno temu, a teraz ma zleceń na tyle, że zatrudnia na różne etaty wielu podwykonawców. Sam już rzadko filmuje bo ma od tego ludzi. Więcej nie trzeba chyba pisać...
Na koniec dodam, że klient często zwraca główną uwagę na cenę usługi a nie na jakość. I niestety jak się zaczyna to trzeba znowu sobie porachować czy nam się to opłaca i czy wzbogacimy tym swoje portfolio, bo jak klient biedny to często i wesele też nieefektowne, nie takie ładne itp. Poza tym czy nam się opłaca za kilkaset zł bawić się w to i czy zarobimy na dojazd, inne koszty i zapłacenie podatku.
Ostatnio miałem rozmowę z PM (znajomi znajomych), której obiecałem dobrą cenę, bo po znajomości. Zaproponowałem im naprawdę dobrą cenę na pełną moją usługę z super wypasioną fotoksiążką, która zresztą bardzo się podobała. Niestety dalej cena dla nich nie była satysfakcjonująca, jeszcze bo to bo tamto, a może kamera... Ehh. Przestało mi więc zależeć na współpracy i skończyłem rozmawiać z zaangażowaniem godnym najlepszego handlowca w województwieMoże się jeszcze odezwą, ale jak nie to nie będę płakać, bo za pół darmo to mi się po prostu nie chce. Jakbym nie miał wyboru to pewnie za wszelką cenę przekonałbym tych klientów. Tak to penie trafią w końcu do innego fotografa a może li tylko do kameruna, któremu współczuję.
Dlatego też daję pod rozwagę choćby ostatnie co napisałem, tym wszystkim co zaczynają własny biznes. Mam nadzieję, że otwarłem niektórym oczy na pewne sprawy, na które nie zwraca się uwagi na początku, że nie wystarczy zdobyć trochę sprzętu foto ale też zdobyć trochę rynku żeby móc zasmakować choćby kęs tego tortu.
I w sumie nie jest to żadna eureka. Podobne zasady obowiązują w innych branżach, gdzie też trzeba umieć się wstrzelić w dany rynek usługowy czy sprzedaży.
Podsumowując, da się rozwinąć skrzydła, ale nie jest to takie chop siup.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
nie da się edytować więc errata do wywodów powyżej:
AD1. "Przez cały rok jeden klient" oczywiście 1 klient pozyskany poprzez tą reklamę. Nasz fotograf ma wiele zleceń bez tej tej wypasionej reklamy![]()