Jestem z tego pokolenia dinozaurów, którzy długo używali Nikona. 801s, 90x, F4 a w końcu cyfra: D100. A obecnie Canon. Mam sporo doświadczeń i jak najlepszą opinię o nikonowskich analogach i optyce, ale nie będę tej marki bronił do upadłego. Digitale Nikona nie wytrzymują porównania z Canonami. Owszem, lepsza ergonomia, może focus w średniej klasie, ale per saldo Canon wypada wyraźnie lepiej.
A do tego co wypisują komputerowcy o fotografii trzeba rzeczywiście podchodzić z dystansem. Tyle, że przeciętni użytkownicy komputerów i cyfrówek traktują te pisma jako słowo objawione. A przecież i testy bywają żenująco stronnicze i niektóre z artykułów żenująco głupie. Szanuję komputerowych guru, ale zdarzają się też faceci, którzy opanowali guzikologię i przekonani są, że znają się na wszystkim lepiej niż inni. Przyklad: w jednym z najpopularniejszych periodyków komputerowo-fotograficznych taki znawca obalał jako kolejny "odkrywca" (to się nazywa "huk wyważanych otwartych drzwi:-)") mity o fotografii i aparatach cyfrowych. Zoom cyfrowy, magia megapikseli i takie tam oczywistości. Przyczepił się też do znanego z prac Kellby'ego patentu na powiększanie zdjęć "110%". (Dla nieświdomych: obrazek powiększa się ustawiając jego wielkość na 110%. Nie pikseli czy cm. ale własnie w procentach) Doświadczalnie i na przykładach zdjęć udowodnił, że metoda ta jest mitem, bo powoduje wyrażny przyrost artefaktów jpg. Tyle, że patent ten daje się z powodzeniem stosować jedynie w CS-ach, gdzie oprócz powyższch 110 należy ustawić metodę ponownego próbkowania na dwusześcienną gładką. Wtedy i tylko wtedy ów patent działa. I tylko w CS-ach, w niższych wersjach PS nie. Ale o tym już "pogromca mitów" nie miał pojęcia.