Zawsze mnie zastanawiało cóż to za demony prędkości obliczeniowej są w tych naszych aparatach! Żeby dopasować spośród kilku tysiecy wzorców rzekomo ukrytych gdzieś w pamieci akurat do naszej sceny i to bez czekania! Zastanawiające...
Z jednej strony można przyjąć jakieś uproszczenie dzieląc te wzorce na odpowiednio małą ilość newralgicznych pól na których w bazie znajdują się wartości jasności względem ekspozycji całej fotki. Ale z drugiej takie uproszczenie zmniejsza ilość możliwych charakterystycznych i wzrocowych ujęć bo i ilość wszelkich możliwych kombinacji się wtedy zmniejsza. Oczywiście dla odmiany poziomów jasności może być też bardzo wiele a do tego siatka podziału może być gęstsza a z tego odpowiednio więcej kombinacji liczonych w tysiące, miliony... Ale jakoś nie mogę tego objąć mym prostym umysłem, ze to tak szybko jest liczone w najtańszych małpkach jak i sama metoda matrycowa wydaje mi się mało elegancka o ile jest w ogóle prawdą to co o niej piszą, bo to pewnie nie są przekazy z pierwszej ręki... - Ot taka wątpliwość. :]