Mnie naszło na refleksje w trakcie tego koncertu. Najęty konferansjer - debil krzyczy "Precz z Łukaszenką", za chwilę myli się w ilości tytułów Małysza i chociaż ludzie krzyczą "czwarty raz", to gada dalej jakby czytał z kartki. Sydney Polak to już w ogóle "pasował" ze swoimi piosenkami - wino z dziewczyną, to jeszcze może białorusko, ale chomiczówka? Ten Pan skłonił mnie do zmiany planów na ten wieczór. Odszedłem z myślą, że chyba czasem na siłę, staramy się uwalniać narody.

Najbardziej podobało mi się na początku, gdy grały rockowe białoruskie ekipy - czad To pasowało