To ja też coś od siebie napiszę:

Grunwald 1410, świt, w polskim obozie rycerze budzą się po nocnej popijawie, wszyscy na mega-kacu.
Przybywają wysłannicy Wielkiego Mistrza Krzyżaków (WMK) – Urlycha i wręczając dwa nagie miecze pozywają Polaków na bój śmiertelny….. etc.
Jagiełło jako człowiek bogobojny i chcący za wszelką cenę uniknąć rozlewu krwi wpada na pomysł, aby wysłać do WMK poselstwo z zapytaniem, czy nie przystanie on na inny rodzaj rozstrzygnięcia sporu – mianowicie zaproponował mu pojedynek 1 na 1.
WMK wyraził zgodę (w końcu też był bogobojnym katalikiem) i wybrał z pośród wszystkich rycerzy zachodu największego rębajłę – chłop dwa metry, 200 kg wagi, łapy jak młoty, siła Herkulesa, zbroja wykonana przez najlepszych mistrzów w Salamance – po prostu super killer. Rycerz powoli wyjechał na przedpole na swoim przepięknym, ogromnym rumaku, również odzianym w ciężką zbroję – po prostu smok nie koń.
W tym samym czasie w polskim obozie Jagiełło zawezwał przed swe oblicze kwiat rycerstwa polskiego (Zawisza, Powała, Maćko, Zbyszko z Bogdańca wielu wielu innych) i po krótce z referował uzgodnienia poczynione w WMK.

Król pyta, więc: Zawisza, pojedziesz i będziesz walczył z ty krzyżackim rycerzem?
Zawisza: Przykro mi Wasza Królewska Mość ale wczoraj była taka impreza, że dziś ledwo żyję, kac gigant, ręce mi się trzęsą, rzygać mi się chce, za raz chyba padnę, no sorty królu ale nie dam rady…
Król do Powały – aTy będziesz walczył?
Powała dokładnie ta sama śpiewka, co Zawisza, że impreza, kac etc,
Król do Maćka – to samo pytanie i ta sama odpowiedź, tak samo w przypadku pozostałego „kwiatu rycerstwa polskiego”.

Jagiełło załamany myśli, no to się pięknie wpie…….liłem, wychodzi z namiotu i krzyczy na cały polsko-litewski obóz: CZY KTOŚ STANIE DO WALKI Z KRZYZACKIM RYCERZEM ???????!!!!!!!!!!!!!!!!!

Cisza – nikt się nieodzywa, no to mamy przej….. pomyślał Król.
Nagle, gdzieś z ostatnich szeregów daje się słyszeć słabiutki, trzęsący się głos: Wasza Krolewska Mość, ja, ja będę walczył. Król uradowany zwraca się do zebranych: Zróbcie przejście dla tego zacnego rycerza, niech go uściskam i pobłogosławię przed walką. Hufce się rozstąpiły i naprzeciwko króla pojawił się stary dziadek, w podartych brudnych łachach, ledwo trzymający się na nogach – po prostu stan przedagonalny. Staruszek ciągną za sobą wielki zardzewiały miecz, ważący na oko ze 2 razy tyle co jego właściciel.

Jagiełło na skraju palpitacji serca myśli – no to teraz już wszystko przepadło – mamy przje…… ale cóż słowo się rzekło – niech walczy. Pobłogosławił „rycerza” i kazłał mu ruszać do walki.

Staruszek powolutku zaczął iść w stronę nadjeżdżającego z przeciwnej strony krzyżaka. Na widok różnicy przeciwników cały obóz krzyżacki po prostu położył się ze śmiech, natomiast strona polska pogodziła się z wygraną przeciwników.

Rycerze spotkali się ze sobą na środku pola i rozpoczęła się walka, ponieważ był to upalny lipiec tumany kurzu wzbijane przez krzyżackiego konia przesłoniły cały widok. Polscy rycerze słysząc szczęk oręża pomyśleli: „dziadek jeszcze żyje – wykazał się już wystarczającą odwagą – niech się ratuje. Wszyscy jednym głosem zaczęli krzyczeć „Dziadek w nogi, w nogi !!!!!” „Dziadek w nogi, w nogi”!!!! Po chwili szczęk oręża ucichł. Polacy pomyśleli – no to teraz mamy przeje……

Za dwie minuty opadł również i kurz (wzniecony uprzednio przez krzyżackiego konia) i oczom rycerstwa ukazał się dziadek stojący nad powalonym rycerzem krzyżackim, a do uszu oglądających doleciał słabiutki głos staruszka: „Miałeś chu…ju wielkie szczęście, że krzyczeli „Dziadek w nogi!!!!”, bo bym Ci q-wa łep odrąbał.
I tak właśnie wyglądał prawdziwy przebieg Bitwy pod Grunwaldem – relacja Długosza i obraz Matejki są mocno naciągane.