Jak rozumie, to miał byc niby-żart z ta muchą, ale dość upiorny, bo mi się to faktycznie przydarzyło i ta cholerna meszka prawdopodobnie dokonała żywota gdzieś w bebechach mojego Olympusa OM-4. Któregoś razu, po wymianie obiektywu w warunkach polowych, widzę jak po wyświetlaczu w celowniku paraduje sobie jakaś meszka. Widzę ją tak samo ostro, jak cyfry na wyświetlaczu! Wyjmuje obiektyw, przedmuchuję komorę lustra, a ta menda dalej sobie łazi. Kilkakrotnie wyjmuję obiektyw i matówkę, przedmuchuję komorę, a owad okazyjnie skądś wyłazi i chodzi po wyświetlaczu! Nie mam pojęcia, czy za którymś razem wreszcie wyfrunęła, czy lustro ją utłukło, w każdym bądź razie owad był malutki, rzędu 1 mm długości, ale powiększony przez okular wyglądał jak normalna mucha.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Czyszczenie matówki na sucho to kompletna porażka, ponieważ w ten sposób elektryzuje się dodatkowo matówkę i przyciąga ona jeszcze więcej kurzu. Ponadto czyszczenie na sucho powoduje większe tarcie i rozgrzewanie powierzchni, a więc stwarza spore ryzyko porysowania. Tej wady nie ma czyszczenie na mokro. ABSOLUTNIE ŻADNYCH ŚCIERECZEK ANI PAPIERKÓW, bo one- wbrew pozorom-pylą jak cholera! To, co jesteś w stanie wytrzymac na obiektywie, a nawet tego nie zauważyć, na matówce będzie wyglądało jak groch!
Ja stosuję pierwszą swoją zasadę: żadnych aparatów z niewymienną matówką ani takich, z których matówki nie da się bez problemów wyjąć, mimo że jest teoretycznie niewymienna. Dopiero po wyjęciu matówki można ją bezpiecznie i skutecznie czyścić, albo samym strumieniem powietrza, albo wacianym patyczkiem na mokro używając płynów do czyszczenia optyki (np. hama). Żadnego spirytusu ani innego alkoholu, ani octu, bo rozpuszczają szkło organiczne!
Do czyszczenia potrzebne są właśnie waciane patyczki kosmetyczne, płyn np. hama (a właściwie wszelkie dostępne w sklepach z akcesoriami foto) i koniecznie okulary powiększające co najmniej 3-4x. Matówkę delikatnie przemywa się na całej powierzchni obustronnie do skutku, tzn. do momentu, aż po wyschnięciu płynu nie będzie pod światło widać żadnych smug po nim. Nadmiar płynu zdejmować suchym patyczkiem i do każdego przemywania używać nowego patyczka nanosząc płyn na watę, a nie na matówkę!
Kwestia użycia rękawiczek: lateksowe chirurgiczne są zatalkowane, a to jest BARDZO ZŁE dla matówki, a bawełniane jednak kłaczą, więc ja rękawiczek nie stosuję, a jedynie dobrze myję ręce i unikam ich spocenia się. Jeżeli matówkę trzeba gdzieś odłożyć, aby zrobić przerwę, to najlepiej wrzucić ją pionowo do pudełka po filmie albo innego sterylnego pojemniczka o takiej geometrii, aby było niemożliwe przylgnięcie matówki powierzchnią do jego ścianki.
Po umyciu, którego głównym celem jest rozelektryzowanie plexy i usunięcie lepkich substancji z drobinek na niej się znajdujących, pod kontrolą lupy zdmuchnąć wszelkie pyłki, które już powinny bez roblemów "odfrunąć".
Czynności wykonywać przy zamkniętych drzwiach i oknach i aby nikt się po pomieszczeniu nie szwendał i nie robił zbędnego ruchu powietrza.
Jeżeli nie da się matówki wyjąć:
patyczek z watą uchwycić tuż za wacikiem pod kątem ok. 75° w pean chirurgiczny (to takie szczypce samozaciskowe podobne z wyglądu do nożyczek), drugi koniec patyczka obciąć przy samym peanie, zwilżyć wacik (niezbyt obficie, aby nadmiar płynu nie zaciekł powyżej matówki) i deliatnie, obserwując przez wizjer, spróbować usunąć brud z matówki. Pean jest konieczny dla zmiany kąta przyłożenia patyczka, aby można nim było operoważ na całej powierzchni matówki, gdyz zwykle jakieś elementy obudowy w tym przeszkadzają; należy uważać, aby metalowym końcem peana nie uszkodzić lustra.