Jestem ciekaw Waszych opini na temat granic ingerencji w cyfrowa fotografie.
Zasadniczo na takiego Photoshopa czy Paint Shop Pro czy Gimpa czy inne ustrojstwo mowi sie cyfrowa ciemnia. No wlasnie, przeciez o ile jestesmy/bylismy na tyle ambitni zeby kiedys sami wywolywac zdjecia w ciemni zostawalo jeszcze spore pole do manewru jesli chodzi o wynik koncowy. Dla przykladu roznego rodzaju chemikalia, wywolywanie forsowne, roznej twardosci papier, dlugosc naswietlania odbitki, sposob jej naswietlania czy korekcja lini perspektywy poprzez zmiane nachylenia glowicy powiekszalnika.
A jak to jest z fotografia cyfrowa? Gdzie sa granice dobrego zdjecia a gdzie zaczyna sie fotomontaz? Wydaje mi sie, ze granica jest dyskusyjna i wcale nie tak oczywista. W moim mniemaniu jakakolwiek korekcja jest z zalozenia dozwolona - taka ide przyswiecala fotografi cyfrowej - zeby latwo i bez trudu miec wlasna ciemnie fotograficzna, jednak jej mozliwosci tez sie zwiekszyly. Dzis zrobic tak wprawny fotomontaz, zeby dodac na zdjecie np. osobe ktorej wogule wczesniej na zdjeciu nie bylo, dla osoby wprawnie poslugujacej sie PS czy PSP to zaden problem ani wyzwanie.... jestem bardzo ciekaw waszej opinie na ten temat.
Druga sprawa jest jeszcze kwestja etyczna. Moze zdazyc sie, ze ktos jest artysta-grafikiem komputerowym i ze zdjec wyciaga cuda na kompie, ale zdjecia robi najwyzej srednie. Potem wszystkim wmawia, ze to sa zdjecia prosto z aparatu...