Męczę się ostatnio z beauty retouchem i próbuję ingerować w cerę/skórę na zdjęciach. Ponoć "wielcy" profesjonaliści, zajmujący się retuszem, używają do tego celu tylko Healing Brush i właśnie Clone Stamp. Sęk w tym, że o ile Healing Brush idzie mi nawet nieźle, to Clone Stamp stanowi dla mnie orzech nie do zgryzienia. Jedyne, co udaje mi się uzyskać, to nieciekawe plamy na skórze. Jeśli tylko zaznaczę jakiś fragment skóry jako źródło, to Clone Stamp użyty choćby centymetr dalej, już daje jakieś przebarwienia, cienie i inne pierdy, zupełnie jakbym wkleił po prostu losowy fragment zdjęcia (zobaczcie sami w załączniku). Strasznie mnie to frustruje, bo co czytam jakiś poradnik retuszu, to właśnie Clone Stamp jest tam podstawowym narzędziem i efekt zawsze jest zdumiewający. Poradźcie proszę, jak dojść do wprawy w używaniu tego ciężkiego narzędzia? W załączniku znajduje się zdjęcie ukazujące, jaki efekt chcę uzyskać (tzn. bez żadnego blurowania ani niczego, po prostu idealna faktura skóra, z zachowaniem naczynek, włosków i innych dupereli). Z góry dziękuję za wszelką pomoc
EDIT - Autorem zdjęć jest Marta Pruska, zaś retuszu dokonał Wojciech Stopinski z http://www.retouchone.com/. Zdjęcia zamieszczam wyłącznie w charakterze przykładu i broń Boże nie podpisuję ich swoim nazwiskiem.