ewg: zakopane - wtedy jeszcze nie focilem (2002) a pojechalem wlasnie po to zeby zrobic te kilka km, a nie zeby pobyc Pomyslalem, ze tam moze byc niezle, droge znalem w miare, bylo gdzie uciec w teren, stanac w pedaly na Krowiarkach - troche zabawy po drodze Bylem kilka tyg. pozniej w Zawoi, z Krowiarek byl tak makabrycznie zajefajny podjazd na jakis szczyt, potem trawersy i w koncu piekny szybki miejscami techniczny zjazd do samej Zawoi. Jakbym wiedzial o tym wczesniej, to pewnie bym dodal ta ok. 1-1.5h petelke do trasy

Wracajac do kasku. Przyrznalem raz w asfalt (kask popekany solidnie) i to nie przez wariactwo...wystrzelila mi przednia guma na czyms przy predkosci ok. 45km/h a potem bylo pikowanie glowa w latarnie i asfalt. Na szczescie nic poza rysami sie nie stalo. A po miescie to faktem jest ze wole czesto na luzno w czapeczce. Mierzyc ryzyko i wiedziec co i jak zrobic to jest dobra cecha. Na zawodach czasem sie zdarzalo uslyszec "z drogi" na zjezdzie...tylko ze pare metrow dalej delikwent albo latal kolo, albo sie podnosil Ale latwiej na rowerze zlamac obojczyk niz leb rozwalic...przynajmniej takie maja doswiadczenia znajomi. Kazdy "poprostu" sie przewrocil na bok przy predkosci ok 10-15km/h. No ale widze, ze generalnie sie rozumiemy takze peace