Nie używam zamienników i drukując naprawdę dużo przez 3 lata zero problemów. Czy można używać zamienników? To pytanie z gatunku "czy można żyć bez Coca Coli?". Odpowiedź: "można, ale po co?"
Wszyscy mieli problemy z mniej lub bardziej wiernym oddawaniem barw? Chyba tak. Jedyne lekarstwo to oprofilowanie zestawu "tusz-papier-drukarka". Zmiana któregokolwiek elementu i cały proces kalibracji trzeba przerabiać od nowa. Pytanie na ile stabilne i powtarzalne są tusze-zamienniki. Odpowiedź jest prosta - nie są stabilne i powtarzalne. Na dobrą sprawę każdy zakup nowej partii tuszu-zamiennika wymaga profilowania a to się staje cokolwiek bez sensu.
Papier. Używałem długo, długo Ilforda. Ostatnio "odkryłem" PermaJet. REWELACJA. Niby-biały Ilford wygląda na żółty (i to mocno) jak położyć obok PermaJet Oyster. Papiery Textured Art Silk, Portrait, Parchment, Museum o gramaturach rzędu 300gsm są rewelacyjne do zdjęć wieszanych na ścianie. Ilford był dla mnie mercedesem w porównaniu z EMTECami, Kodakami czy Tetenalami (poziom fiata 126P). PermaJet to Rolls-Royce. Pytanie czy ktoś malowałby Rollsa farbami no-name?
Profilowanie kosztuje. Nie tylko sama usługa ale również papier i tusz - trzeba wydrukować minimum dwie strony formatu A4 a zwykle dodatkowe dwie, trzy żeby określić jakie są poprawne ustawienia drukarki. Oszczędzając na tuszu wydamy więcej na profilowanie i ewentualną wymianę głowic. Zamienniki mają sens chyba tylko w przypadku systemów ciągłego zasilania tuszem i ogromnej ilości wydruków.