Cuda się dzieją...

Akumulator faktycznie wydawał się kaputt, padał po kilki minutach... próbowałem go rozładowywać i ładować od nowa, miałem nadzieję że to coś pomoże - nic, po staremu, kilka fotek i brak reakcji... Postanowiłem go jednak nie wyrzucać do kosza, i leżał sobie na biurku zbierając kurz. Ostatni zabrałem go ze sobą, bo przy deficycie baterii nawet te kilka minut na nastawienie balasnu bieli byłoby przydatne. I co? Reaktywacja, pół dnia na nim jechałem!! Nie wiem jak to działa, nie znam się na zjawiskach paranormalnych, ale jestem rad!

Morał - nie wyrzucać akumulatorów, nigdy nie wiadomo kiedy im się odwidzi

Pozdrawiam