Robiłem zdjecia nocne przy padającej mrzawce. Nie bylo zbyt zimno, typowa jesienna pogoda. Wiedziałem, że jak wejdę do domu to mi zaparuje aparat i obiektyw. Ale pomyślałem sobie wtedy, że takie warunki pogodowe dla apartu (400D) i obiektywu (sigma 28-300) nie stanowią zagrożenia. Ale się pomyliłem. Obiektyw już nigdy nie wrócil do stanu pierwotnego. Zaparowała wewnątrz pierwsza soczewka od strony mocowania obiektywu do aparatu. Powstała mleczna plamka w punkcie środkowym soczewki - niewielkiej wielkości, która skutecznie zablokowała złapanie ostrości centralnym punktem AF. Żadne metody nagrzewania, schładzania, nie odniosły skutku. Na zdjęciach widać było obraz mleczny w samym środku kadru. Zdesperowany, po nieudanej próbie naprawienia dolegliwości u fachowca (na wizytę czekałem ponad miesiąc), zanurzyłem obiektyw w wodzie z dodatkiem środka czyszczącego CIV (czy ja tam się on nazywa) i przeprowadziłem małe płukanko. Ze wszystkich soczewek zeszly powłoki (dla mnie to były brudy). Obiektyw miał kilka miesięcy. Ponad 300 dol. wyrzuconych. Od tamtego czasu postanowiłem sobie, że juz nigdy nie kupię obiektywu innego niż firmy Canon.