Nie tak dawno byla w Waszyngtonie wystawa domow zasilanych tylko i wylacznie sloncem.
O dziwo nie brano wcale pod uwage domkow na pustyni ale tez przypadki bardziej normalnych klimatow polnocnych, gdzie trzeba je na przyklad ogrzewac. Nie stanowilo problemu aby czesc energii zmagazynowac w akumulatorach czy choc by w postaci mini generatora wodoru ktory potem spowrotem przetwarzano na energie elektryczna. Jakos to dzialalo wbrew temu co sie tutaj wciska i wcale nic tam z luksusow wspolczesnie dostepnych nie brakowalo.
Energia sloneczna na rowniku to ponad kilowat na metr kwadratowy. W ameryce polnocnej srednio kilkaset W/metr.
Nawet jesli wykorzystac ulamek tego z racji kiepskich ogniw to na dachu w moim domu w Polsce mam jakies 100m2 do wykorzystania. To da mi przy nedznej obecnie dostepnej 20% sprawnosci ogniw i pesymistycznym dosyc 300W na metr jakies 3kW energii. Pomijajac ogrzewanie (stare nieocieplone, takie sobie...) wystarczy tego na wszystko co znajduje sie wewnatrz na dzien, na noc i na zapas.
Domowa wytwornia wodoru ma wielkosc nieco wiekszego pieca CO. Przy 3KW starczylo by nie tylko do zapasu na noc i dni bez slonca ale i samochod by mozna od czasu do czasu zatankowac.