Szanuję inne zdanie, ale gdybyś mnie odczytał zgodnie z moimi intencjami, zrozumiałbyś, że gdybym był pesymistą, nie dyskutowałbym tutaj (czy w innym miejscu), tylko popijał kawkę i miał wszystko w... nosie.
Buntuję się przed nienormalną normalnością i zachęcam do pracy nad sobą i lepszym POLSKIM społeczeństwem.
Najprostszy przykład. Na drodze: pada deszcz i już mało który samochód (kierowca) cię wpuści na swój pas, a jeszcze ****ami obrzuca. Nawołuję (dość naiwnie) do wpuszczania (choćby co drugie auto, jedno z prawej, jedno z lewej) - i już jest miło i "społecznie" (i duuużo szybciej u celu). Czy gdybym o tym nie mówił, narażając się na opinię pesymisty, ktoś by się nad tym zastanowił? Nie, uznalibyśmy to za normę, na zasadzie "tak musi być".
Drugi przykład: ktoś skręca bez kierunkowskazu - co robimy? Nic. A trzeba głośno trąbić. Niech łajza wie, że ktoś jednak widzi jego przewinienie. A ty wychodzisz za pieniacza. Ale chyba warto.
To oczywiście tylko przykłady. Może wsłuchasz się w moje słowa i zrozumiesz o co mi chodzi.
A co do wiary (bardzo przepraszam wszystkich niewierzących, albo wierzących - innych wyznań - za ten wątek) - jeśli będziesz kiedyś w Gdańsku, serdecznie zapraszam do ruin św. Jana, niedziela godz. 12. Tylko jedna msza w tygodniu. Prowadzi duszpasterz środowisk twórczych ks. Niedałtowski. Gorąco zapraszam. Ostrzegam - trzeba się skupić i myśleć... ;-)
Ale jeszcze po kilku tygodniach będziesz pamiętał o czym mówił.
Pozdrawiam serdecznie.