OT pod hasłem "macie zaj** sprzęt a robicie do d** zdjęcia" wydzielony na śmietnik: http://canon-board.info/showthread.php?t=16398. Pikczer - sorry że tak, ale niestety postów na pół ciachać nie umiem![]()
OT pod hasłem "macie zaj** sprzęt a robicie do d** zdjęcia" wydzielony na śmietnik: http://canon-board.info/showthread.php?t=16398. Pikczer - sorry że tak, ale niestety postów na pół ciachać nie umiem![]()
No i zbiera się chmura. Czarna. Canon/Velbon DF 50/Svierdlovsk 4/Lubitel 166B/Ami 66/Zorka 5
Mówcie, bo kiedyś będę robił takie zdjęcia i takie, i takie, i takie, i takie, a to wszystko tylko kwestia czasu, bo póki co robię takie zdjęcia.
Zaczątek portfolio: link
Mungo, naprawdę bardzo dobre zdjęcia.
Gratuluję i...
zazdroszczę ;-)
Szkoła fotografowania National Geographic Peter K. Burian, Robert Caputo + Szkoła fotografowania. Krajobrazy Caputo Robert + Nowy podręcznik fotografii John Hedgecoe + Praktyczny kurs fotografii Łukasz Gaweł![]()
DziekiTrochę żałuje, że chodziłem tylko w hali i nie starczyło mi czasu na zewnątrz, no ale trudno... Miałem tyle czasu ile mialem...
No i zbiera się chmura. Czarna. Canon/Velbon DF 50/Svierdlovsk 4/Lubitel 166B/Ami 66/Zorka 5
Mówcie, bo kiedyś będę robił takie zdjęcia i takie, i takie, i takie, i takie, a to wszystko tylko kwestia czasu, bo póki co robię takie zdjęcia.
Zaczątek portfolio: link
Mungo nie żałuj, jeszcze sporo przed Tobą i moim IXUSem![]()
EOS 5D/BG-E4, EOS-300V, EF 16-35/2.8L | EF 24-105/4L IS | EF 70-200/2.8L| EF 100-400/4.5-5.6L IS | EF 15/2.8 Fisheye | EF 35/1.4L | EF 135/2L| EF 100/2.8L IS Macro | EF MP-E 65/2.8 Macro | Lensbaby Composer | 580 EX II | MR-14EX | PowerShot SX1 IS, Gitzo 1540, 682B
Onanizm sprzętowy NIE, dobra jakość TAK.
No i obiecane sprawozdanie.
Tu proszę o wybaczenie wszystkich, których uraził ten teks (bądź urazi) oraz wszystkich o których w nim nie wspomniałem.
-----------
Po ostatnich łowach grupa śmiałków ze szklanymi lufami postanowiła podzielić się wrażeniami z poligonu. Nieustraszony Ardi, sepq, Mac i oddech opublikowali w popularnym brukowcu swoje dzieła. Achów i ochów nie było końca. Wojacy dumni i bladzi spoglądali na resztę gremium, która w owy poranek postanowiła grzać swoje pośladki w domach. Ich lica rozjaśniała poświata zwycięzców. Niemalże czuli na swych głowach słodki ciężar wieńców laurowych. Euforia ta trwała jednak krótko. Atmosferę wzajemnej adoracji, jak ostrym cięciem skalpela, przerwał lokalny krytyk, mędrzec i fantom w jednej osobie. Za cel swojego ataku obrał sobie najsłabsze ogniwo czwórki zwycięzców. Jako wytrawny myśliwy wiedział, że należy odegnać zwierzynę od stada, zapędzić za wzgórza i rzucić się do gardła. Tak też się stało. W opętanym szale złości, rozgoryczenia i frustracji rwąc, gryząc i szarpiąc wszystko i wszystkich dotarł do celu. Dopadł oddecha. Jednym pewnym szarpnięciem rozerwał mu krtań i rzucił się na gorącą krew. Nie wiedział jednak jednej rzeczy. Oddech mimo, że najsłabszy, obdarzony jest cudowną mocą regeneracji. Jako jeden z niewielu przedstawicieli rasy ludzkiej wierzy w hasło „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Po rytualnym tańcu odtańczonym przez ową krwiolubą bestię nad zwłokami młodego strzelca nikt już nie spodziewał się ujrzeć go ponownie wśród żywych. I właśnie wtedy oddech jak feniks powstał z popiołów. Otrzepał pył z sandałów i wydobył z piersi głos. Powiedział: „A może zajezdnia na Pradze?” Mac jako jeden z najbardziej doświadczonych strzelców od razu podjął wyzwanie. Nie ukrywając radości z widoku oddecha rozpoczął skrzykiwanie całej armii strzelców. Oddech natomiast zajął się organizacją kolejnego poligonu. Tak właśnie rozpoczęła swoją historię Wyborowa Jednostka Wzajemnej Adoracji.
Początki były wręcz wymarzone. Tłumy śmiałków zgłaszało się do oddziału. Każdy entuzjastycznie wypatrywał 17 dnia miesiąca. Niektórzy nawet zapraszali przyjaciół, inni rodziców. Oddech dwoił się i troił przygotowując plener. Mac jako doświadczony canonier wiedział, że frekwencja dopisze. Miał tę świadomość, że właśnie rodzi się historia. On już wiedział, że Wyborowa Jednostka Wzajemnej Adoracji wydała pierwszy krzyk. Jej płuca wypełniły się powietrzem i będzie żyła.
Jej honorowi członkowie to:
Mac – organizator, siła napędowa
Ardi – lokalny komandos, przy nim każdy czuje się bezpiecznie
Pikczer – oddziałowy mędrzec, jabłkowy wirtuoz
mmsza – cień historii, jego imię wystarczy za komentarz
Routlaw – ciężki przypadek uparciucha, pękł pod naporem jednostki
CoNiC – magik, informatyk, przydomek „drżąca ręka”
Sebian – zastanawiał się Mars, Marks, Makiaweli i zrozumiał, że chodziło mu o Manfrotto
stratus – obecny niewidoczny, najbardziej tajemnicza postać zgrupowania
Makudonarudo – najmniejszy z elity, ale ambitny i z mocą
mungo – młody, roztrzepany z talentem godnym Mozarta
(tu jeśli kogoś pominąłem, to bardzo przepraszam – przepustowość szarych komórek mam ograniczoną i nie zapamiętałem więcej Nicków i twarzy. Jeszcze raz przepraszam)
17.11.2006, godzina 22:30. Czas start.
Towarzystwo się rozpełzło po zajezdni. Pochowali się w swoich kadrach, opletli pajęczyną niewiadomej. Każdy szukał odpowiedniego miejsca, światła, nastroju, klimatu i temperatury. Nie było widać nikogo. Czasem ktoś się na kogoś natknął. Czasem wymieniono jakieś poglądy. Czasem ktoś coś komuś przytrzymał. Jednak wszędzie panowała stalowa pustka. Kolorowe tramwaje jak srogie monumenty spoglądały swoimi błyszczącymi oczami na całą ekipę. A ci niezmordowani strzelali do nich rozkładając co rusz to w innym miejscu swoje trójnogi. Niektórzy postanowili się okopać, inni szukali wyżyn. A stalowe rumaki jak „Latający Holender” pojawiały się w zajezdni rozpruwając swymi światłami coraz gęstsza mgłę.
Około godziny 1:00 WJWA postanowiła odłożyć broń. Przeładować karty pamięci i oddalić się z miejsca trzaskających migawek.
Kierunek Nony Świat! Padło hasło i jak pracowite mrówki pozostali przy zdrowych zmysłach zapakowali się w swoje pojazdy kołowe. Przewodniczyć miał oddech. Odważnie usiadł za kółkiem swojego srebrnego bolida, odpalił silnik i wsłuchując się w rytm 12 zaworów oddalił na miejsce startu. CoNiC, Mac, Ardi, Mmsza i reszta ustawili się za nim. Tylko on wiedział, że będzie to jazda przez mgłę. Miasto zatopione w mleku wyglądał wyjątkowo przyjaźnie, jednak wzrok zaczynał płatać figle. Wystartowali. Pędząc 40 km/h oddech nie zauważył karetki pogotowia, ominął zakręt i jechał dwoma pasami ruchu. Nie przeszkodziło to jednak reszcie grupy podążać za nim. Wszyscy bezpiecznie dotarli do wybranego deptaka. Nowy Świat powitał ich chłodno.
Dowodzenie przejął Pikczer. Cała grupa, choć lekko przerzedzona, grzecznie śledziła ruchy swojego nowego przywódcy. Poruszali się parami jak dzieci w przedszkolu. Dzielny Papa Pikczer prowadził ich coraz to innymi zaułkami miasta. Czasem zdarzyło im się wejść do jakiegoś lokalu. Rozgościli się. Zdjęli wymęczone kurtki. Po czym przychodzili jacyś smutni panowie i wypraszali ekipę Pikczera. Zaczęło się robić niebezpiecznie. Głód dawał znać o sobie. Nieujarzmione temperamenty canonierów zaczęły rozluźniać słownictwo. Pikczer jako przywódca musiał szybko reagować. Po niespełna godzinnym marszu, połączonym ze zwiedzaniem zamkniętych, lub zamykających się lokali, do Pikczera dotarło, że jedyną szansą jest „parking” strzeżony. Zaprowadził całą grupę do Komisariatu. Niestety nie otrzymali tam strawy, poza duchową. Jednak mogli wreszcie usiąść i zacząć się delektować kawą, herbatą, coca colą, czy napojami motywująco-rozluźniającymi.
Tu nastąpił kolejny etap przygód WJWA. Pikczer i oddech wzięli się słownie za łby i poczęli udowadniać sobie wyższość Świąt Bożego Narodzenia, nad Wielkanocnymi. Oddech nie mówił zbyt wiele, słuchał i analizował kiedy z ust Pikczera płynął potok słów nabierających coraz to większego rozpędu. W pewnym momencie nikt już nie wiedział, które święta są ważniejsze. Słychać było tylko lawinę argumentów lecących z ust Pikczera. Konkluzją było podsumowanie, które wszyscy mogli zobaczyć we wspomnianym na początku brukowcu. Wtedy to wszyscy zrozumieli, nie ważne czym, ważny jest efekt. Pikczer pokazał mistrzostwo świata w posługiwaniu się narzędziami elektronicznymi. I nikt nie pytał czy to z okazji Świąt Bożego Narodzenia, czy też Wielkiej Nocy.
W tymże samym miejscu ujawnił swój talent mungo. Zatkał usta wszystkim sceptykom. Pokazał, że nie ważne czym, ale ważne jak strzelać. Jako jedyny zdradził swój sekret, leżący w psychologicznym podejściu do obiektów żywych. I udało mu się. Efekt zamurował wszystkie otwarte usta.
Przyszedł czas i na oddech. Wyłuskał ze swojej maszyny kilka mniej, lub bardziej celnych strzałów i opublikował. Przyprawił wszystko delikatnym, zaczepnym komentarzem, choć w jego głowie, jakiś głos krzyczał: oskarkowym ładuj! – I stało się. Nikt się nie zawiódł…
PS: oddech przeżył znowu.
----------------
Fajowskie podsumowanie. Oddech-powinieneś jakieś książki pisać, bo talent pisarski masz chyba największy z nas wszystkichNa początku to nawet jakieś porównanie homeryckie się zapowiadało
Widzę, że opuszczając was wcześniej sporo mnie ominęło, ale za to się wyspałem i następnego dnia byłem juz gotowy do kolejnych plenerków
Czekam jeszcze aż inni opublikują swoje zdjęcia, bo jesli dobrze pamiętam chociażby Makudonarudo nie pochwalił się swoimi fotkami.
No i zbiera się chmura. Czarna. Canon/Velbon DF 50/Svierdlovsk 4/Lubitel 166B/Ami 66/Zorka 5
Mówcie, bo kiedyś będę robił takie zdjęcia i takie, i takie, i takie, i takie, a to wszystko tylko kwestia czasu, bo póki co robię takie zdjęcia.
Zaczątek portfolio: link
GenialneA może następnym razem każdy napisze swoją wizję i na dany znak wszystkie wersje pojawią się równo o tej samej porze na forum? Byłby pewnie z tego niezły ubaw
Mielibyśmy zarówno photo jaki i word competition
![]()
Ostatnio edytowane przez Sebian ; 21-11-2006 o 22:48
SEBIAN
Canon EOS 20D w ręku, w torbie lub na statywie...
... to tylko narzędzie wspomagające (lub nie) umiejętności pstrykacza
"Drżąca ręka" buahahahaha. Zaj**ste i jakże prawdziwe. Ale informatyk tylko z wykształcenia. Z zawodu consultant
![]()
Szkoła fotografowania National Geographic Peter K. Burian, Robert Caputo + Szkoła fotografowania. Krajobrazy Caputo Robert + Nowy podręcznik fotografii John Hedgecoe + Praktyczny kurs fotografii Łukasz Gaweł![]()