Są dwie główne przyczyny winietowania:
1) przesłanianie części powierzchni źrenicy wejściowej przez elementy konstrukcyjne obiektywu
2) zmiana kształtu źrenicy wejściowej z koła w elipsę.
Źrenica wejściowa to na dobrą sprawę obraz otworu przesłony widziany przez przednią soczewkę obiektywu.
Weź sobie taki obiektyw z w pełni otwartą przesłoną. Patrzysz na wprost to widzisz cały otwór. Gdy spojrzysz na skos to okaże się, że krawędź przesłony zniknie za przednią krawędzią obiektywu. I dzieje się to dla kątów mniejszych niż kąt widzenia obiektywu - stąd winietowanie. Im mniejsza powierzchnia źrenicy wejściowej tym ciemniej. Dla światła wchodzącego w obiektyw pod kątem obiektyw ma mniejszą jasność.
A teraz przymknij przeslonę. Albo w ręcznym jakimś m42 albo skorzystaj z podglądu głębi ostrości w aparacie przy przesłonie skręconej do 11 na przykład. I teraz zobacz przy jakim kącie otwór przeslony zniknie za krawędzią obiektywu. Teraz wszystko jasne?
Tyle co do pierwszej przyczyny. Tę można minimalizować stosując większe soczewki, szersze gwinty filtrowe, ale taki obiektyw jest cięższy, większy i droższy,
Natomiast na to, że okrągły otwór przy patrzeniu na skos robi się eliptyczny, już rady nie ma. Im bardziej szerokokątny obiektyw, tym bardziej winietuje, tego się nie przeskoczy.
A teraz mała refleksja, która nasunęła mi się przy pisaniu tego przydługiego posta. Skoro obiektyw dla światła padającego na skos ma mniejszą jasność, to i głębia ostrości na brzegach będzie większa niż centralnie. Czy tak jest?