Chodziło mi o hipotetyczny przykład (co by się działo, gdyby sklepikarz był objęty takim monopolem jak producenci oprogramowania). Ale np. małe sklepy mają pretensje do dużych, że te nie pozwalają im zarobić (czyli tak naprawdę mają pretensje wobec klientów). Takich przykładów jest więcej, ale zawsze chodzi o to, że ktoś ma roszczenia do zarobku, który mógłby mieć hipotetycznie, gdyby coś się wydarzyło. Nazywanie tego stratą to nieporozumienie.