Ja bym kopiował Maybacha, jakby się dałoWszystko zależy od kosztów.
Co do kwestii, że producent nie zarabia, jeśli ktoś kopiuje jego program zamiast grzecznie kupić w sklepie. Jest on w takiej samej sytuacji jak właściciel kiosku koło mojego domu, który mógłby mieć do mnie pretensje, że u niego nie kupuje codziennie gazety. A ja po prostu nie mam na to ochoty (np. czytam sobie prasę w sieci). W hipotetycznej sytuacji gdybyśmy stali na gruncie prawa autorskiego, ten sklepikarz wykazałby, że ponosi stratę, bo nie zarobił. Ale prawdziwym problemem jest to, że ma on roszczenie do mojej własności.
Ale jaki ma do tego tytuł? Czy jest właścicielem mojego ciała? (Bo tylko w takim przypadku mógłby mnie zmusić do kupowania tej gazety u niego wbrew mojej woli).
Analogicznie producenci oprogramowania? Jaki mają tytuł własności do mojego komputera, moich płyt? Idei nie można posiadać, gdyż nie może co do niej wystąpić konflikt co do rzadkości. Idee to dobra wolne. Nie można "posiadać" jakiegoś kodu (oprogramowania) - można posiadać tylko nośnik na którym się on znajduje.
Możliwość niemalże nieograniczonego kopiowania powoduje, że oprogramowanie nie jest dobrem rzadkim (gdyby było nierozerwalnie związane z jakimś nośnikiem, kwestia wyglądałaby inaczej), tak samo jak każda myśl, idea, więc nie może wystąpić konflikt co do rzadkości (jeśli ja sobie coś wymyślę, albo podpatrzę co ty wymyśliłeś i to wykorzystam, to nie pozbawia cię twojej własności, w przeciwieństwie do kradzieży). Ergo, własność intelektualna to fikcja i rządowy monopol, który niszczy tradycyjne prawa własności i przyczynia się do rozwoju państwa policyjnego.