Nigdy nie uważam, że kliszy szkoda.
Wywołam sobie sam przecież - to potem tylko do siebie mam pretensję, że ślęczę nad gniotami zamiast fajne zdjęcia wywoływać. To działa.
A cyfra, owszem, do nauki świadomej się nadaje.
Zanim odświerzyłem swoją przygodę z fotografią, jakieś 3 lata temu, najpierw, z obawy o koszta, kupiłem G5 i używałem równolegle z zenitem albo zorką (lomo było popsute). Używałem głównie cyferki. Jak po jakimś czasie umiałem stwierdzić: nie warto pstrykać, a do domu ze spaceru wracałem z pięcioma zdjęciami zamiast ze studwudziestoma, to kupiłem analoga i dobrze mi z tym.
A i tak zdarza mi się wypstrykać 4 rolki w 15 minut i potem wybrać z tego jedno (słowine: 1) zdjęcie (-: