Serio.
Prawo, którego nie rozumieją obywatele, jest do bani. Jak można przestrzegac kompletnie niezrozumiałych przepisów?Problem z prawem polega na tym, że przeciętny obywatel (no offence) uważa, że skoro potrafi przeczytać treść przepisu/orzeczenia, zwłaszcza w kwestiach mocno nagłaśnianych (lustracja, dekomunizacja czy też zagadnienia konstytucyjne itp.) to już uważa, że "się zna" i w efekcie feruje opiniami głębokimi niczym 20-litrowe akwarium mojego kuzyna. I równie mętnymi.
Czynie to na podstawie opinii prawników oraz oczywistych faktów. Np. w Konstytucji jest zapis, że ekstradycja obywatela Polskiego jest zakazana. I co? Nic, sędziowie tak oczywisty przepis łamią. Proces Jurczyka? Czego więcej trzeba? Całe stosy dowodów, których autentycznośc nawet Sąd potwierdził. I znowu nic...Natomiast dokonywanie przez Ciebie ocen działalności orzeczniczej Trybunału Konstytucyjnego jest... no... nie bardzo...
Tak samo lustracja wg Macierewicza - tak ważna sprawa załatwiona w takim stylu? Uchwałą? Kamon man... Tylko jeden "niuans" w postaci pragu sądowej kontroli nad procedurą lustracyjną? Już samo to jest kompletną dyskwalifikacją...
Nie napisałem, jak to zrobic. Nawet w PRL byli porządni sędziowie.Dekomunizacja sędziów? Czy to, że zostali mianowani za PRLu znaczy, że są "be"? Owszem - można za wszelką cenę dekomunizować, tylko dlaczego w takim razie ograniczać się do sędziów?
Z nauczycielami łatwo: zlikwidowac szkoły państwowe. Dekomunizacja ma sens tylko w odniesieniu do urzędników państwowych.Może jeszcze dziennikarzy?Nauczycieli? Gdzie postawić granicę, żeby nie zostać Robespierrem?
Nie chcę w żadnym wypadku wybielać tego środowiska.
A niby czemu? Habilitacje ma normalną i tytuł profesorski na co najmniej dwóch uczelniach. Gdzie w tym kłamstwo i oszustwo?PS. A z Klona to taki profesor jak z Kwacha magister.