Cytat Zamieszczone przez Kreon Zobacz posta
Jester Piszesz, ze wyrzucilbys takiego fotografa po kilkunastu minutach, ciekawe, czy napisales to z zazdrosci, czy moze po prostu jestes mlody (jeszcze kawaler, a to by tlumaczylo Cie, ze nie wiesz po co zdjecia w takim dniu sie robi)?
Jest dokładnie odwrotnie: nie jestem kawalerem i mam cztery dychy na karku. I właśnie dlatego jestem zupełnie pewien, że fotograf wyleciałby za to, że podporządkowuje wrzaskami imprezę swoim fotkom. Na MOIM ślubie (podkreślam: na uroczystości ślubnej, nie na sesji zdjęciowej tydzień później w drugim końcu kraju) ma ją REJESTROWAĆ, nie REŻYSEROWAĆ. To duża różnica. Nie słyszę go, nie widzę - i dostaję po paru dniach ********y album z zarejestrowanymi sytuacjami, o których nawet nie wiedziałem, że miały miejsce. Da się tak. Czapka z głowy, płacę bez gadania.

Wyobraz sobie dwie sytuacje:

1. Fotograf nr.1 robi zdjecia "po Twojemu" czyli (domyslam sie) technicznie bez zarzutu, ale nie wykracza poza ramy...
2. Fotograf nr.2 robi zdjecia jak wspomniany Yerwant...
Nie rozumiem... Ty widzisz TYLKO takie dwa rodzaje fotografów? Przecież na tym filmie jest pięciu gości, każdy robi zdjęcia inaczej, a gdybyś ich zdjęcia wymieszał - miałbyś problem z dopasowaniem kto robił które... Zdjęcia nie dzielą się na dobre technicznie i "dobre technicznie z odrobiną szaleństwa". Jest jeszcze ogromne "pomiędzy"

Mija 20-scia pare lat (lub wiecej)... Para ktorej robil fotograf nr.1 widzi te same zdjecia, ktore widzialy po odbiorze odbitek.
Para ktorej robil zdjecia fotograf nr. 2 otwiera album i... czuje sie tak ogladajac te zdjecia, jak sie czuli sie wtedy kiedy brali slub.
...poganiani przez krzykacza z teleobiektywem? Wyobrażam sobie: "zdjęcia mamy piękne, ale sam ślub - makabra, pół rodziny się do nas do dzisiaj przez tego fotografa nie odzywa..."
Nie wiem, jak inni, ja zwyczajnie NIE DAŁBYM SIĘ POGANIAĆ. A zdjęcia pana młodego z welonem na łbie po 20 latach sprawią, że jego dzieci widząc je - pukną się w czoło.

I nie pisz prosze, ze taki fotograf psuje "zabawe" na przyjeciu. Kazda mloda para chce miec jak najlepsza pamiatke z tego dnia, poza tym jesli chodzi o wspomnianego Yerwanta, to chyba nie zauwazyles, ze wszyscy sie przy tym niezle bawili! Poza tym wystarczylo popatrzec na te zdjecia, a one mowia wszystko!
No mam nadzieję, że mówią. Mówią to, co wyreżyserował fotograf. I żeby nie było wątpliwości: jeżeli młodzi to akceptują - to super. JA nie chcę, żeby MÓJ ślub był wyreżyserowany przez fotografa. Mogę nie chcieć? Da się taką ceremonię, która toczy się "po swojemu" sfotografować w niebanalny i niesztampowy sposób? Da się. Super, że można wybierać. Ja wybieram fotografa, którego nie widzę, a nie kaprala.

Moja konkluzja co do filmu z Yerwantem:
1. W filmie z udzialem Yerwanta, zdjecia nie sa robione na przyjeciu!
2. Zdjecia nie sa robione w trakcie ceremonii (tylko tuz przed i tuz po, pod Kosciolem), a nastepnie (prawie na "polski sposob") ida "w plener".
Bo nikt normalny by się nie zgodził na taki styl pracy podczas ceremonii ślubnej. Rozumiem, że w kościele fotografował inny fotograf

3. Sam Yerwant mowi, ze jego fotografia jest jak glamour, co wyjasnia sprawe kreatywnosci w trakcie jego pracy.
4. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawe ile taka sesja kosztuje... Ceny zaczynaja sie od kilkunastu tysiecy (funtow, nie zlotowek). Za (bez obrazy dla rzemieslnikow) "normalnego fotografa" nikt tyle nie da. Dlaczego? Sami sobie odpowiedzcie.
A "normalny" to taki, co nie wrzeszczy i nie ustawia? Jak Ascough? No sorry, ale podejrzewam, że obaj są z tej samej półki cenowej.

J