Chyba ‘naoglądałem’ się za dużo amerykańskich filmów o fotografii,

Nie pamiętam tytułu, ale widziałem kiedyś interesujący program, w którym pokazany był styl pracy jakiegoś znanego (amerykańskiego) fotografa ślubnego, który pracował z trzema asystentami u boku. Wszyscy latali wokół pary młodej jak księżyce wokół ziemi a jeden z nich miał przenośną lampę błyskową (coś ala ranger) i choć wyglądało to na lekki chaos to miało to swój sens oczywiście. Drugi asystent doświetlał Parę Młodą lastolitem a trzeci rzucał płatki róż w powietrze. Pokazane po sesji fotografie były bajecznie perfekcyjne. Najbardziej utkwiło mi w pamięci stwierdzenie samego fotografa, który powiedział, że choć photoshop jest wspaniałym narzędziem to porządnego oświetlenia błyskowego nic nie zastąpi. Sesja miała miejsce w godzinach popołudniowych, więc klimat był naprawdę pyszny… A fotograf i cała ekipa zaimponowała mi synchronizacją i zgranym systemem pracy, w jakim to wszystko powstawało… Tylko pozazdrościć…