Moje doświadczenia opieram oczywiście na praktyce. W prawdzie tylko na ślubach katolickich (w Niemczech spora część wierzących to kościół Ewangelicki), ale tak czy inaczej – wszystko wygląda troszeczkę inaczej. Chodzi mi głównie o całokształt i klimat, w jakim się to wszystko odbywa. Pisząc w skrócie:
1. Ilość gości zapraszanych na „przeciętny ślub Państwa Mueller” (Kowalskich) to głównie najbliższa rodzina i grono znajomych. Wesela na 100 osób są określane jako duże. (A u nas to raczej jeszcze standard.)
2. O ile ceremonia w kościele jest podobna – o tyle wesela w porównaniu z naszym weselem - przypominają raczej stypę. Wszystko jest dość spokojne, zorganizowane no i bez większych szaleństw. Wesela kończą się najczęściej około godziny 23:00-24:00.
3. Nie wiem, czy to reguła, ale u nich brak oczepin.
4. Wesela nie rzadko kończą się w domu lub w niewielkim lokalu, ponieważ ilość uczestniczących w tym wydarzeniu osób jest nie wielka.
5. Ich jedzenie na weselu to nawet nie połowa tego, co serwuje się w Polsce.
6. Inna kultura picia. (W porównaniu z nami – ilościowo – prawie żadna)
7. Poprawiny – dla niemieckich nowożeńców słowo całkiem obce.
8. Fotografia ma tam wymiar bardziej pamiątkowy. (Czytaj: bez szaleństw)
9. I można by tak wymieniać długo jeszcze…
Chcąc podsumować główną różnicę- w Niemczech śluby są bardziej „dla Młodych” a u nas – zdecydowanie bardziej dla całej rodziny i znajomych.
No i przyznam rację, że co region to trochę inny obyczaj. Uczestniczyłem w ślubach, które miały miejsce w Augsburgu, Kolonii i Duesseldorfie.)