Tak sobie czytam ten wątek i zastanawiam się,
czy wszyscy, którzy się wypowiadają w tym temacie,
mają dla swoich słów jakiekolwiek poparcie w faktach...?
Żeby zarobić na emigracji, trzeba, prócz wykształcenia,
mieć jeszcze przysłowiowe "jaja" i/lub dobre "plecy"!
Z tym tylko, że aby zarobić w Polsce,
także potrzebne są te dwie powyższe zacudzysłowione rzeczy! :-)
Bez nich, czy to za granicą, czy na swoim "podwórku",
będzie się całe życie "miernotą"...!
Opowieści, że pracując na zachodzie jako pomywacz,
można spokojnie rodzinę utrzymać i żyć po królewsku,
trzeba włożyć między bajki!
Znam osoby, która zarabiały/zarabiają w ten sposób
i przez długie lata wysyłały kasę najbliższym,
odkładając jeszcze trochę w banku na przyszłość.
Tyle, że osoby tak pracujące, nie mają własnego życia!
Harują po 12-18 godzin dziennie 6-7 dni w tygodniu
tracąc zdrowie i urodę...
W czasie wolnym płaczą z tęsknoty i przemęczenia
lecząc przy okazji bolące stawy i rany od chemii gospodarczej,
a rodziny widują 2 razy do roku podczas świąt...
Okrzyki, że wykształceni Polacy mają Raj na Zachodzie,
też można o kant d... potłuc!
Znalezienie pracy w swoim zawodzie nie jest takie łatwe,
jak się większości wydaje – same dyplomy nie wystarczą!
Wykształceni robią więc na emigracji najczęściej w branżach,
w których normalnie zatrudnia się ludzi po szkole średniej
i za stawki godzinowe przewidziane dla klasy średniej!
Jeśli nawet ktoś załapie się do roboty zgodnej ze swoim wykształceniem,
to i tak najczęściej nie dostanie stawki typowej dla rodzimego pracownika.
Nadal więc prowadzi żywot na średnim poziomie,
mając mieszkanko na przedmieściach (wynajęte
a w przypadku nielicznych kupione w kredycie na 20 lat)
i kilkuletni samochód nabyty na rynku wtórnym...
I co? To taki Raj?
To samo mogą mieć przecież w Polsce!!!
Nie przeczę, że są jednostki, które mogą "ustawić się" na Zachodzie.
Jednak, jak wspomniałem na wstępie, by to osiągnąć,
to prócz dyplomów (popartych ogromną wiedzą głównie praktyczną),
trzeba jeszcze mieć odpowiedni charakter
i/lub odpowiednie (szeroko pojęte) znajomości!
Nie wierzcie więc we wszystkie zapewnienia tych, którzy tam wyjechali
i na pytanie "jak ci tam?", odpowiadają gromkim "BOSKO!",
bo w 90 przypadkach na 100, jest to zwyczajny wstyd,
przed przyznaniem się, że z własnej woli jest się TAM
taką samą "miernotą", jaką się było TU
wśród rodziny i przyjaciół, na własnej polskiej ziemi...