Jeszcze Wam nie dam spokoju
Zakładamy liniowość matrycy bo taka z grubsza jest. Załóżmy że jest stricte liniowa, bez szumów itp.
Niech nasza scena przedstawia gradient o 256 odcieniach (zakres 8EV).
Mamy do dyspozycji 3 aparaty które ustawiamy tak, aby nie przepalić bieli na "krawędzi matrycy":
- 4 bitowy,
- 2 bitowy,
- 1 bitowy.
Trzymając się definicji liniowości nasze aparaty zarejestrują w ten sposób tą scenę:
Mimo tego, że na zdjęciu na każdym z aparatów nie widać 256 odcieni, jesteśmy w stanie pokazać najciemniejszy jak i najaśniejszy punkt sceny. Czyli posiadamy narzędzie (bardzo niedokładne) które potrafimy tak wyskalować, aby moc bez przepalenia pokazać biel i "czarną dziurę" czyli 0.
To, że w ostatnim aparacie nie przedstawimy na przykład wartości 1, 2 czy nawet 100 nie oznacza, że nie możemy przedstawić 0.
Podobnie jest z monitorem. Załóżmy, że mamy 2 monitory:
- 8 bitowy,
- 1 bitowy.
Oba mają identyczny kontrast np. 1000:1 tj. czerń będzie na poziomie 0,1 cd/m2, biel 100 cd/m2. Na jednym i drugim wyświetlamy gradient od 0 do 255 gdzie 0 odpowiada naszej czerni, a 255 naszej bieli.
Każdy z nich potrafi pokazać najjaśniejszy stopień gradientu (biel = 255 = 100 cd/m2) i najciemniejszy (czarny = 0 = 0,1 cd/m2). Mierzymy światłomierzem rozpiętość tonalną naszego gradientu na monitorze. Co się okaże? Że na jednym i drugim rożnica (czyli zakres tonalny) będzie taki sam. Czyli mam urządzenie które potrafi pokazać duży zakres tonalny - z tym, że na jednym rozróżnimy wszystkie odcienie, na drugim nie. Ale o tym nie decyduje zakres tonalny, lecz rozdzielczość tonalna urządzenia.