No to ja Was teraz wszystkich pogodzę... :cool:

Na imię mu przetwornik anologowy-cyfrowy - to o to ustrojstwo się tutaj kłócicie.

Bitowość, cyfrowość i matematyka to już jest grubo za późno żeby mówić o rozpiętości tonalnej cyfraka. Na nic nawet 16-bitowy RAW jeśli przetwornik rozpoznaje np. tylko dwa stany: światło i ciemność (skrajny przykład!). Zamiana takiego 1-bitowego sygnału na 16-bitowy to zwykła interpolacja. Coś równie "sensownego" jak zoom cyfrowy... Być może kol. Tomasz Urbanowicz zechce na to odpowiedzieć, że nie istnieje fotokomórka 1-bitowa, bo ilość fotonów wpadających do jej soczewki jest liniowo/analogowo zmienna, niestała i wręcz nieskończenie różna? - Tylko co z tego skoro akurat taki marny przetwornik wyczuwa tylko dwa stany?? (Oczywiście w cyfraku przetwornik jest znacznie bardziej subtelny tonalnie niż taki prosty typ "światło/ciemność".)

Gdyby zaś dla odminay ów przetwornik miał niemal nieskończoną czułość/precyzję i mógł przyporządkować każdej i dowolnej ilości fotonów padającej (w jednostce czasu) unikalną wartość liczbową, to tylko wtedy (późniejsza!) rozdzielczość bitowa mogłaby być jakimś ograniczeniem uzyskiwanej rozpiętości tonalnej cyfraka. Niestety tak nie jest i rozdzielczość bitowa rawów jest prawdopodobnie zawsze większa niż rozdzielczość tonalna przetwornika a/c (no bo odwrotnie to by było marnotrastwo). Dodatkowo szumy w cienach świadczą o bardzo niskiej precyzji odczytu sygnału gdy światła jest mało albo jest mocno wzmocnione metodami nieoptycznymi, czyli niestety tam gdzie miałaby się znajdować chyba wiekszość owej idealnie nieograniczonej rozpiętości tonalnej (jakoby ukrytej w odpowiednio głebokiej głębi bitowej).

Pisałem na początku, że was pogodzę... Otóż wg mnie ma rację kol. Tomasz U. w swojej teorii/idei zarówno matematycznej jak i analogowej, ale pomija zupełnie (i to w sposób jak zwykle nieco irytujący ;-)) rzeczywistość, czyli w tym przypadku ułomność stworzonego przez nieudolnego człeka urządzenia zwanego potocznie matrycą cyfrową (z przetwornikiem a/c w roli głównej) a co za tym idzie normalną praktykę fotograficzną większości zdumionych tym adwersarzy. Wiec przyjmijmy, że wszyscy mieli trochę racji i podajmy sobie ręce.

ps Tylko czemu ja mam znowu wrażenie, że kol. Tomasz U. nas tylko prowokuje i gmatwa ile wlezie tylko dlatego, że lubi?