Witam,
Wydaje mi sie, ze problem z fleszem wbudowanym
w eos-a 300D polega na tym, że nie potrafi on wygenerowac
slabego blysku - mimo korekty (Wasia) i FEL-a,
po prostu przy odleglosciach ok. 1,5 - 2 m
nie jestem w stanie delikatnie dopalić zdjecia,
jesli chce jednoczesnie aby glowym zrodlem
bylo swiatlo zastane. Robiac z reki, musze dac
odpowiednia czulosc i/lub odpowiednio duzy otwor
przeslony. No i pojawia sie problem - fleszyk mały,
ale za silny.
Pytanie - czy duza lampa np. 550EX, pozwala
lepiej wygenerowac słaby blysk, ktory prawidlowo
dopali w takich warunkach? (Abstrahując od recznego
ustawianiania porcji bylysku, rozpraszaczy, czy
odbijania swiatla).
W Minolcie mialem sytuacje odwrotną - "duża" lampa
nie była w stanie wygenerować slabego błysku,
natomiast wbudowana robiła to idealnie, nawet
dla bardzo bliskich odlegosci przy duzym otworze
przeslony.
Inna sprawa:
Po wykonaniu paru testow, mam wrazenie,
ze eos-300D nie zawsze odroznia swiatlo
flesza od zastanego. Czy to normalne?
Sa sytuacje, ze korekta flesza (wasia) nic
nie zmienia - np. fotografuję fragment sciany
z oknem - wewnatrz ciemno, za oknem jasno.
Chce wnetrze dopalic lampą, ale srodkiem
kadru celuję za okno. Wnetrzeniedoswietla sie,
a korekta flesza nie zmienia absolutnie nic!
Jedyne wytlumaczenie - pomiar bierze jasne
swiatlo zza okna za swiatlo flesza
(odleglosc, czulosc i przeslona nie byly
na granicy mozliwosci flesza).
Dopiero uzycie FEL-a (skierowanego na sciane
obok okna) powoduje poprawne naswietlenie calosci.
Ale nie czepiam sie tego, ze w takich przypadkach
musze uzyc FEL-a. Czepiam sie tego, ze korekta
flesza nie daje absolutnie nic - czy wprowadze +2
czy 0 czy -2 - jasnosc obiektow oswietlanych
glownie przez flesza sie nie zmienia.
W tej samej scenie - korekta glowna WPLYWA
na ilosc uzytego swiatla flesza, a ponoc tak
nigdy nie jest w EOS-ach (w Minoltach to norma).
Zaczynam sie w tym juz gubic...
Pozdrawiam,
latet