Pozwolę sobie dorzucić swoje trzy grosze w tym temacie. Zaiste Photoshop z jego potężnym arsenałem narzędzi do dłubania w bitmapach daje ogromne pole do popisu ludziom z wyobraźnią i chęcią tworzenia. Zawsze jednak kiedy pojawia się temat poprawiania zdjęć zastanawia mnie to kiedy kończy się fotografia a zaczyna grafika i fotomontaż. Niby granica dość cieńka, ale przegięcia często są zbyt dobitnie widoczne. Poprawiamy ostrość, kolory, odszumiamy, kadrujemy, usuwamy paprochy, rzeźbimy wręcz w histogramie, itd. itd. i nie jest to oczywiście zbrodnia, ale tylko do pewnego momentu. Mam wielki szacunek dla osób potrafiących poprawiać zdjęcia subtelnie w sposób prawie niewykrywalny tak by podkreślić naturalne walory i wymowę danej sceny. Za często jednak mamy do czynienia właśnie z czymś co akustyk obrazowo nazwał cepelią. Nic tylko zamknąć oczy i krzyknąć "ała!" Wyżej jednak cenię jedno dobrze wykonane na miejscu zdjęcie od 10 wymemłanych na siłę w photoshopie. Zresztą po co ja tu tyle piszę Jelonki i goła Chinka akustyka wyjaśniają sprawę